Wojna konsol z PC, czyli co jest lepsze margaryna czy masło?
autor: Damian Paluch
Inauguracyjny, niepodkastowy wpis, zrodził się z chęci (po raz kolejny) zabrania głosu w sprawie wiecznej wojny co jest lepszą platformą do grania, konsola czy komputer osobisty. Zwykle wszystkie dyskusje wyglądają tak jak to zilutstowało Penny-Arcade). My spróbujemy zabrać się do tego inaczej.
Wydaje się, że odpowiedź jest prosta i logiczna. Konsole od początku do końca zaprojektowane zostały jako maszyny tylko i wyłącznie do grania, ich dodatkowa funkcjonalność, jak odtwarzanie filmów HD, jest smaczkiem, ale nie główną cechą. Niemniej komputery takie jak C64, czy Amiga, nie kojarzą się z niczym innym, niż z grami, były swoistymi konsolami dla 99 procent użytkowników.
· Czy zatem możemy znaleźć jednoznaczną odpowiedź?
Do niedawna popularność komputerów osobistych i proporcjonalnie niskie koszty produkcji gier, sprawiały, że hitem była gra, która sprzedała się w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy. Niestety, kiedy koszty produkcji zamykają się w kwotach przekraczających 10 milionów dolarów, liczba kopii na tym poziomie nie starcza na podstawowe wydatki związane z utrzymaniem studia.
Torrenty, Rapidshare, szerokopasmowy dostęp do Internetu. Dla przeciętnego użytkownika PC, ogarniętego w technice bardziej, niż przeciętny gracz konsolowy, nie stanowi problemu zdobycie najnowszej kopi programu czy gry. W dobie globalnej wioski, nieposkromionej popularności p2p, wydawanie gier na PC stało się bardzo ryzykowne i coraz mniej rentowne.
Porównanie liczby kopi np. Call of Duty 4 zamykającej się w 9,5 miliona egzemplarzy na Xboksie 360 i PlayStation3 w stosunku do pól miliona kopi na PC daje do myślenia. Niestety takie rzeczy trafiają do świadomości wydawców. Popularna gra Crysis, nie spełniła łożonych w niej oczekiwań. Efekt – twórca ogłasza porzucenie platformy PC. Jak się okazuje na krótko, bo Crysis: Warhead wychodzi jako tytuł ekskluzywny na PC, nie mniej Crysis 2, ma być tylko na konsole. Podobna sytuacja z Epicem i Cliffem Bleszyńskim. Unreal Tournament 3, pomimo nie bycia hitem, sprzedał się dużo lepiej na PS3, niż PC. Nie zapominajmy jednak, że Epic jest członkiem ‘PC Gaming Alliance’, o którym jeszcze poniżej, więc nie ma mowy o porzuceniu przez firmę tej platformy.
Mimo to szczęśliwie następuje zmiana podejścia deweloperów i gry jak Sins of the Solar Empire adresowane są juz do konkretnej grupy. Okazało się to sukcesem, sprzedaż osiągnęła poziom 300 tysięcy egzemplarzy. Sam producent gry, Brad Wardell, niejednokrotnie wypowiadał się na temat piractwa, obwiniając wydawców za finansowe klapy, pokazując na przykładzie własnej gry jak zarabiać na PC.
Rynek ewoluuje, zmiany wpływają na coraz większy odpływ największych deweloperów w stronę maszyn, gdzie klient jest pewniejszy. Gry się upraszcza, wyzbywa z irytujących elementów, stawia na masowego klienta, który „ma krótką pamięć i niezbyt wyszukane gusta”. Jednakże, wystawianie cenzurki, że gry konsolowe są prostackie jest krzywdzące i nieprawdziwe, gdyż jak na każdej innej platformie możemy mieć do czynienia z grami ambitnymi. Faktem jest trend ciągania graczy za rączkę, narzucania rozwiązania od początku do końca, systemu nieinwazyjnych podpowiedzi, jak wirus zaraza produkcje niezależnie od platformy. Na PC to jednak bardziej boli.
Niewątpliwym plusem PC jest jego niezależność. Deweloper nie musi wykupować drogiej licencji i płacić części zysków za wydanie gry. Coraz większa popularność cyfrowej dystrybucji pozawala zaistnieć małym niezależnym twórcom. Tworzy się swoisty rynek „indie games”, gier nie-głównonurtowych. Chciałoby się, aby gry pozbawione tektury, papierowych instrukcji kosztowały połowę ceny, niestety na razie jest to dodatkowy zysk dla wydawcy.
PC-towcy przynajmniej na razie nie muszą jeszcze narzekać na słaby wybór tytułów. Dopieszczone wersje konsolowych hitów trafiają na PC, ciesząc oko lepszą grafiką i poprawionym interfejsem. Niedawno zawiązana koalicja, PC Gaming Alliance, ma pilnować interesów pecetowych graczy, niestety nie przekłada się to na razie na konkretne czyny. Polscy dystrybutorzy stają na rzęsach, wydając w pełni zlokalizowane gry po niskiej cenie. Jednak jak to określają niektórzy przemysł gier PC zaczyna się sprowadzać do dodatkowego „kieszonkowego dla twórców” i przez takie koncerny jak Activision czy Electronic Arts, traktowany jest po macoszemu. Cała nadzieja, w takich deweloperach jak GSC Game World (twórcy S.T.A.L.K.E.R.’a), którzy tworzą dla PC, robią gry nie tuzinkowe, gdzie modyfikacja poziomu trudności nie sprowadza się do EASY, NORMAL, HARD.
Jednak trzeba przyznać, Xbox 360 stał się platforma, na którą wyemigrowała cala rzesza byłych pecetowców. Próżno szukać przyczyn, dla każdego mogłyby być różne (ekskluzywność tytułów, zmęczenie upgrade’ami, miłość od pierwszego zagrania, itp.). Podobieństwo tytułów i zdający egzamin system sterowania padem w grach FPS juz wystarczyło części za powód.
Przejdźmy od kwestii merytorycznych do kwestii praktycznych, czyli pieniędzy. Zastanówmy się co jest droższe granie na PC, czy konsolach. Poniżej w miarę obiektywne zestawienie.
Wybrałem takie z podstawowych zestawów dla graczy. Mówimy tylko o graniu, a nie uniwersalności PC. Ceny pochodzą z jednego z najpopularniejszych sklepów internetowych.
Infinity Crysis (SLI Ready) cena: 3499 zł
Procesor: Intel Core2 Duo E8200 2,66GHz ;
Kingston 2GB DDR2 800MHz CL5;
GeForce 9800 GTX 512MB ;
HDD 500 GB 16MB cache SATA-II;
Monitor 24″ LG Flatron L246WH-BN cena: 1679 zł
5078 zl + 10 gier średnio po 100 zł (kupowane w PL). = 6078 zł.
Zestaw starcza na dwa lata + później trzeba upgrade’y około 1000 zł rocznie, albo kolejny dobry za przynajmniej 2000.
Microsoft Xbox 360 777 zl + 32″ , TV LCD, LG 32LC52 cena 1999 zl. = 2776 zl + 10 gier średnio po 220 zl (kupowane w PL). 4976 zl.
Xbox nie zmienia się przez 5-6 lat, więc co dwa lata nie dokładamy do niego nic.
Przejdźmy do chłodnej kalkulacji. PC musi być upgrade’owany, choćby raz na dwa lata za 1500 zł (optymistyczna wersja) do tego kupujemy minimum 10 gier rocznie, nowych.
Koszt grania na PC przez 6 lat: 5078 (sprzet) + 3* 1500 (upgrade) + 6 * 10 * 100 zł (gry) = 15578 zł
Koszt grania na Xbox 360 przez 6 lat: sprzed 2776 (sprzęt) + 6 * 10 * 220 zł = 15976 zł
W takim zestawieniu nieznacznie wygrywa PC, 400 zł (zaoszczędzonych przez 6 lat). Xbox jest teraz relatywnie tani, ale przy PlayStation3, które ma być na rynku tak długo jak np. PS2, będzie to o te kilkaset złotych wyższa cena.
Logiczne podejście. Modernizacja komputera co roku to wydatek 1000 zł.
Fakt. Gry na konsole to średnio 220 zł. W Polsce gry na PC są lokalizowane, dzięki czemu są tańsze. Nie znaczy to, że w ogóle gry PC na świecie są dużo tańsze. Zwykle różnica w cenie wynosi 10-15 dolarów lub euro.
Na obronę cen gier konsolowych, dodajmy, że zawsze można odsprzedać je na aukcji Internetowej. Jako używane nie zawsze tracą na wartości tyle co pecetowe (zaznaczyć należy, że na konsolach nie ma problemów z CD-Keyami - i ogólnie z cheatowaniem). Poza tym, jeśli komuś to nie przeszkadza to w zagranicznych sklepach Internetowych gry na konsole kosztują połowe ceny (w polskich różnica pomiędzy wersją sklepową wynosi zazwyczaj 50 zł <200 zł zamiast 250>, czyli nie połowę, a jedną czwartą. Przykład: Grid na X360 w sklepie Ultima). Oczywiście startowej rzędu 79 zł, żadna nowa gra na Xboksa nie osiągnie.
Podsumowując: granie na PC wychodzi taniej, ale dla uczciwych graczy robi się coraz bardziej uciążliwe. Dodatkowe zabezpieczenia antypirackie wymagają podłączenia do internetu czy też zabawy z odinstalowaniem programów, które gryzą się z zabezpieczeniami na płytach. Za plus uznajemy gry niezależne, nie starzejącą się grafikę i często większy nacisk na bardziej wymagającą rozrywkę.
Za konsolami mimo wszystko nadal przemawia brak bolączek z kompatybilnością, wszystkie modele danej konsoli są takie same. Przeciwko - zdewaluowanie się „next-genowatości” w ciągu kilku następnych lat. Grafika nie będzie już cieszyła oka i zdewaluuje się. Dodatkowo wszystkie większe tytuły wychodzą wyłącznie na konsole lub z potężnym wyprzedzeniem i tylko dzięki temu, że Microsoft promuje Games for Windows, wychodzą na PC takie tytuły jak Gears of War.
Wojna o mainstreamowego klienta już jest wygrana przez konsole. Wojna o serca graczy jeszcze nie. Konsole są tym czym jest Hollywood dla kina. Wyników sprzedaży i opłacalności produkcji nie da się podważyć. Gdzieś niektórym, ciężko się z tym pogodzić i próbują podważać fakty, chyba z sentymentu, z chęci obrony leżącego. Niemniej, każdy gra jak lubi. Decyzja należy do graczy, powinniśmy grać w to, co lubimy, bez zastanawiania się na czym. Truizm.
Posłowie: autor: Piotr Spychała Należy wspomnieć o dwóch bardzo ważnych argumentach, przemawiających zarówno za PC jak i za konsolą, każdy z nich na niekorzyść „przeciwnika”.1. Świetna infrastruktura sieciowa, oferowana przez usługę Xbox Live. Można się czepiać, że każą sobie płacić abonament za tak trywialne rzeczy jak zakładanie rozgrywek czy wysyłanie zaproszeń do gry, ale sama usługa, zintegrowana właściwie z samymi grami, sprawdza się doskonale i daje graczom dużą frajdę. Stabilność tej usługi powoduje, że twórcy coraz śmielej idą w kierunku gier, które można, a wręcz trzeba przechodzić w dwie lub więcej osób (np. Gears of War, Kane & Lynch, Army of Two). Typowy single player zaczyna odchodzić do lamusa na rzecz dającego znacznie większą frajdę trybu współpracy/kooperacji. W rozgrywkach multi na PC wiecznie są problemy: lagi, problemy z połączeniem, za wysokie pingi czy fatalne systemy rejestrowania trafień (vide problemy z którymi boryka się społeczność BF 2). System Games for Windows Live jeszcze kuleje, a wprowadzenie opłat podobnych jak dla konsolowców to fiasko. 2. Tzw. modding community. Spore grupki kreatywnych zapaleńców odgrywają ogromną rolę w fanowskich społecznościach. Przykładowo Thief 2 ma już prawie 10 lat, a nadal powstaje do niej mnóstwo fanowskich misji (średnio kilkadziesiąt rocznie, w sumie dobrze ponad 500 od premiery gry w 2000 roku). Ludzie pracują nad poprawieniem tekstur i wydajności silnika mimo, że Eidos nie chce wydać kodu źródłowego DarkEngine (dla porównania, kod źródłowy dużo młodszego Dooma 3 jest już od dawna w sieci, za sprawą samego ID Software i Carmacka). Podobnie „wielkie” strzelanki typu Quake 3 i Unreal Tournament - setki mapek, modów, całkowicie nowych trybów gry, wreszcie samodzielne dodatki i tytuły, którym zdarza się trafić do sprzedaży (Red Orchestra). Ludzie przechodzący od zabaw w „dłubanie” mapek do profesjonalnych lub półprofesjonalnych studiów developerskich. Wreszcie fani gier, dokonujący w nich poprawek, których nie zaimplementowali twórcy, vide cud na skalę światową w postaci zapaleńców samodzielnie tworzących zbiór poprawek do maksymalnie zabugowanego Gothica 3. Na konsolach coś takiego jak modding community nie istnieje: jest dużo gier, więc jak coś okaże się średnim tytułem ze zmarnowanym potencjałem to konsolowiec rzuca tytuł w kąt, albo opycha na allegro/ebayu, tudzież oddaje do wypożyczalni, całkiem licznych na zachodzie. Na PC średnia gierka z niezłym potencjałem może się ewentualnie doczekać modyfikacji, lepszych tekstur, ciekawszego poziomu trudności, itd. (doskonałym przykładem jest Oblivion, który po zasypaniu go moddami zamienia się w zupełnie inną grę – przyp. Dahman) No i pytanie zasadnicze, skąd mają się rekrutować ludzie, którzy w przyszłości będą tworzyć tę branżę? Bo raczej nie z konsolowców, którzy chcą po 8 godzinach pracy usiąść wygodnie i odpalić sobie coś przyjemnego na wieczór. Stąd ciekawe rozwiązanie zastosował Epic wraz z UT3, bo edytor pozwala kompilować mapki również dla PS3. |
Polecamy także:
Fantasmagieria - Podcast 3
Fantasmagieria - Podcast 5 - “Nadchodzi adwokat PC”