Fantasmagieria - Podcast 248 - “Tołstoj sospeso”
Majowa ofensywa Playstation Plus nie umknęła naszej uwadze i nie omieszkaliśmy skomentować zapowiedzi wrzucenia do ramówki, za darmo w ramach usługi, gier Hitmana: Absolution i Catherine. Podobnymi akacjami Sony sprawia, że puszczamy w niepamięć “awarię” PSN z 2011, jednocześnie wysoko podnosząc poprzeczkę Microsoftowi, który choć na razie nie musi, może z czasem zrewidować Xbox Live i z nową generacją dorzucić coś więcej niż wbudowanego skype’a.
W odcinku dużo rozmawiamy o tym w co ostatnio graliśmy. Kilka z tych tytułów ma już swoje lata, np. Heavenly Sword, Singularity, czy Dead Island, ale nadal dostarczają dużo świetnej zabawy. Ciekawa sprawa (choć nie nowa) wiąże się z cyfrową edycją Motorstorm Apocalypse, gdzie ze względu na polityczną poprawność z trybu fabularnego wycięto wszystkie filmy przerywnikowe. Mimo, że granie bez kontekstu jest możliwe, jest to swego rodzaju ewenement.
Prawie połowę odcinka zajmie jednak rozmowa o krytyce Bioshocka Infinite w mediach i kilka naszych dodatkowych spostrzeżeń dotyczących jej niefabularnych elementów. W rozmowie nie poruszamy nic co można uznać za zdradzanie zwrotów akcji, więc osoby, które jeszcze gry nie przeszły nie mają się czego obawiać.
Zapraszamy do słuchania i komentowania!
Ściągnij dwieście czterdziesty ósmy odcinek podcastu
Autor: Dahman
Tagi: BioShock Infinite, Citadel, Dead Island, fantasmagieria, Heavenly Sword, Mass Effect 3, Motorstorm Apocalypse, OUYA, podcast, PS Plus, Singularity, Tomb Raider
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 1:23
Wohooo, kolejmy Podcast o Bioshocku :P. Ale ok rozumiem, mega, hot topic więc pretensji nie mam. Natomiast mam pytanie. Długo przed premierą Infinite, była rozmowa, czy gra zasługuje na tytuł “Bioshock”. Czy dobrze jest, że jedzie tak na marce. W końcu fabuła nie jest kontynuacją poprzednich gier, nie mamy biegania po podwodnym mieście i nie zbieramy magicznej substancji z małych dziewczynek. Dlatego tutaj chcę się zapytać. Czy po zagraniu w najnowszą odsłonę “Bioshocka” możecie powiedzieć, że gra słusznie nosi nazwę tej marki, czy jednak nadal jest to tylko jechanie na nazwie, mimo, że gra mogła by się wybronić nawet jako zupełnie nowa marka?
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 14:32
O kurcze, jaki zapiekły fanboizm
Gry nie przeszedłem, ale tez tam nic nie widzę ze steampunku. To właśnie wariacja retrofuturyzmu, pewien ogólny sposób mieszania epok technologicznych.
Jeśli chodzi o wizualia, są super no i wpasowują się w kontekst, historię, są takie jakie mają być, nie mam do nich zastrzeżeń w kontekście tej opowieści. Jednak szerzej patrząc bardzo nudzi mnie ten anglosaski przechył w przemyśle growym. Ten obecny tutaj amerykański neoklasyscyzm, ten obecny w wielu grach “wiktoriański duch” miast odzwierciedlający się w architekturze. To wszystko jest bardzo biedny i ubogi repertuar. Anglia i jej byłe/podówczas obecne kolonie to zadupie architektury. Na kontynencie działy się wspaniałe rzeczy, wszystko co najcenniejsze i najbardziej odkrywcze. Zarówno w bobmbastycznych i rozbudowanych jak nigdy wcześniej, epigońskich różnych stylach neo (romańskim, gotyckim, renesansowym, brakowowym, klasycystycznym), a później secesji, rożnych miksach eklektycznych, także czerpiących z innych kultur pozaeuropejskich, a kończąc wszytko wykluwającym się modernizmem. To jest ocean stylistycznego dobra, a w grach mamy ułamek tego, wzorowany na prowincjonalnym anglosaskim wykonaniu.
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 15:07
Lubię i szanuję Jawne sny. Może nawet rozumiem,że jak usłyszeli, że BI to “Obywatel Kane” świata gier to postanowili stanąć okoniem,ale z ich tekstami nie zgadzam się za grosz. I aż się dziwię, że Dr Judym jeszcze nie stracił nerwów i próbuje z nimi nadal dyskutować. Ja podjąłem taką próbę kiedyś przy Spec Opsach, ale poległem.
BI skończyłem i po finale pomyślałem dokładnie to co Piotrek powiedział na koniec odcinka. “Całe to zbieractwo jest nie ważne bo liczy się opowieść”. BI w warstwie rozgrywki ma moim zdaniem masę wad (śmietnikowe zbieractwo, duża ilość wigorów, które są bezużyteczne, skyline, jako bezużyteczny bajer itp),ale większość można skwitować tak - wszystko zależy od Ciebie graczu. Nie trzeba latać po śmietnikach (ulepszenia nie są potrzebne, ja kupowałem tak naprawdę tylko trochę amunicji, tym bardziej,że całą grę skończyłem z karabinem maszynowym w ręku), nie trzeba używać wigorów i korzystać w walce z szyn. Ale w przypadku zbieractwa, bez wałęsania się po mieście tracimy sporo z klimatu opowieści. Opowieści, która jest tu sednem. Moim zdaniem skupienie się na punktowaniu śmietnikowych kanapek, albo rozprawy o dekolcie Elizabeth są łatwe, ale głupie, bo nie o tym jest ta gra. W ogóle w tym tytule mam wrażenie bardzo dużo zależy od gracza i tego na ile się zaangażuje w historię. Jeżeli dasz się porwać fabule to skłoni Cię pewnie do refleksji na tematy rasizmu, religii, fizyki kwantowej i polityki, a przy tym pozostanie świetną rozrywką. A jak Cię to nie interesuje to dostajesz olschoolową arcadową strzelankę z naprawdę sporymi możliwościami zabawy. Czy to jest arcydzieło? Pewnie nie, ale zdecydowanie jeden z ciekawszych tytułów w jakie grałem. A takie sceny jak choćby ta z gitarą (moja ulubiona w całej grze) zostaną mi w głowie na zawsze.
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 15:56
@Fredi: To juz czysta semantyka, ja przez pojecie steampunk rozumiem pewna futurystyczna estetyke z akcja osadzona w koncowce XIX wieku (patrioci, sterowce, itd.). Poza tym jesli musi byc para, to musi tez byc punk, a go przewaznie w historiach okreslanych jak steampunk nie ma, za to sa elokwetni panowie w melonikach. Okreslenie powstalo jako odpowiednik cyberpunka, wiec nie jest do konca precyzyjne, a retrofuturyzm odnosi sie do duzo pozniejszego okresu, siegajacego polowy XX wieku, lub jest po prostu gatunkiem nadrzednym, szerszym, pod ktory podchodzi steampunk, dieselpunk, verne’y, itd. Nie bede sie jednak klocil o racje, bo to jak dyskusja o gatunkach metalu o czym wspomnial Cooldan.
Co do architektury, to tak wiele tych gier nie mamy, a dla przeciw wagi jest np. seria Assassin’s Creed. Chcialbym, ze ktos kolejny raz zrobil gre z otwartym swiatem w Paryzu Saboteur byl calkiem niezly.
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 16:15
@Geeko: dla mnie to jak najbardziej kolejny Bioshock. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że to jeden świat. Poza tym, jeżeli spojrzymy całościowo na tą grę to ogólny styl, sposób walki, sposób opowiadania opowieści - to wszystko jasno nam mówi, gramy w Bioshock. IMO lepiej, że zrobili podtytuł “Infinite” zamiast używać numerku, np. 3 co sugerowałoby ciągłość fabularną.
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 21:36
Prawda, Assassin jest chwalebnym wyjątkiem, sam o nim myślałem.
kwiecień 20th, 2013 o godzinie 21:47
AC to dotychczas zupełnie inne epoki. Wbrew temu co wcześniej pisałem Asasyna chętnie zobaczyłbym w XIXw Londynie, gdzieś koło Kuby Rozpruwacza.
kwiecień 22nd, 2013 o godzinie 19:28
hi,
Ja uwazam, ze ta gra w pelni zasluguje na nazwe bioshock. Od teraz ta nazwa to pewna idea, zawierajaca pewne uniwersalne wartosci, do ktorej mozna dobudowywac rozne swiaty - cos a’la far cry, czy serie jrpgow (final fantasy, dragon quest).