Plebiscyt na grę roku 2012 wg słuchaczy Fantasmagierii
To był ciekawy rok, być może nie najlepszy w historii elektronicznej rozrywki, ale na pewno jeden z najbardziej emocjonujących i intrygujących.
Na pewno pokazujący jak zdeterminowani fani danego tytułu mogą wpłynąć na kształt gry nawet po jej wydaniu. Historia Mass Effect 3 dała nauczkę, z której może wydawcy wyciągną wnioski, ale nie powstrzyma ich to przed wydawaniem niedopracowanych i przede wszystkim okrojonych gier, bo przecież zawsze można wydać patcha po premierze, a dodatkowe etapy wydać jako DLC.
Ciekawe i napędzające machiny plotkarskie było odejście z Bioware Grega Zeschuka i Raya Muzyki. Powód jak zwykle prozaiczny. Panowie znudzeni grami, teraz chcieliby wreszcie zacząć wydawać swoje miliony na zupełnie inne przyjemności, jak np. warzenie piwa i spędzanie więcej czasu relaksując się na plaży Copacabany. I tyle, żadnych teorii spiskowych, czy podkupywania przez konkurencję.
Zatrzymując się jeszcze na chwilę przy Bioware, można stwierdzić, że to dla niej wyjątkowo pechowy rok i ich marka wiele straciła. Przez ostatnich parę lat obserwowaliśmy przemianę z miejsca, w którym każdy chciałby pracować, w korporacyjnego potwora, który niczym się nie różni od firmy matki (EA), stawiającego na ilość, a nie jakość.
Kulą u nogi okazała się Star Wars: The Old Republic. Drastyczny spadek popularności, malejąca liczba abonentów, popchnęła wydawcę do udostępnienia gry w wersji Free-To-Play, niestety bardzo ograniczonej i w ogóle nie przystającej do tego rynku. Jednocześnie wiele MMORPG przeszło na lub wydawane jest w modelu “zapłać raz, graj ile chcesz”, uzupełniane o mikro-transakcje. Niewykluczone, że 2012 to ostatni rok, w którym ktokolwiek zdecydował się na wydane MMO z subskrypcją.
Złote góry obiecywał właściciel 38 Studios - Curt Schilling i niestety bardzo się przejechał. Zadeklarowanego MMO nigdy nie wydał, a sprzedaż Kingdoms of Amalur: Reckoning rozczarowała, powodując problemy finansowe i w efekcie bankructwo firmy.
Kolejną ofiarą kryzysu padło THQ. Niegdysiejszy gigant, wart parę miliardów dolarów, dziś popłynął przez kilkadziesiąt milionów. Mimo wydania naprawdę świetnych tytułów w tym roku, nie zdołano utrzymać płynności finansowej i w tym momencie ważą się losy twórców m.in. serii Saint Row, czy Company of Heroes. Wiedząc co się święci pokazali piękny gest i kilka z ich największych tytułów udostępnili w formie “zapłać ile chcesz”.
Problemów finansowych nie ma za to Blizzard, ale nawet spanie pod kołdrą wypchaną studolarówkami zamiast pierza nie sprawia, że jest się wrażliwym na takie błahostki jak zapewnienie bezstresowej premiery flagowego tytułu. Problemy z uruchamianiem Diablo 3 oraz wymaganie od graczy stałego połączenia z Internetem, aby grać w trybie dla samotnika, przejdą do historii, jednocześnie pokazując, że gracze są jak posłuszne owieczki, pobeczą, pobeczą, ale i tak dadzą się zagonić, robiąc co im się powie.
Z cyklu złe imperium kontra reszta świata. Disney kupuje Lucasfilm. To może jest bardziej smutne, niż szokujące. Jeden wielki gigant medialny powoli kładący rączkę na wszystko.
Oczywiście 2012 to również rok pozytywnych zmian. Przede wszystkim wyraźny rozwój indie i cyfrowej dystrybucji. Mniejsze gry, tworzone w kilkuosobowych zespołach są doceniane i oceniane na równi z tymi z segmentu wysokobudżetowych. Twórcy coraz częściej mogą omijać pośredników i nie potrzebują molocha z wielkim portfelem, aby wydać grę. Na początku roku furorę zrobił Kickstarter, na którym skorzystali weterani i chciałoby się rzec, hochsztaplerzy. Dodatkowo Steam uruchomił platformę Greenlight, gdzie niezależni twórcy walczą o te zielone światło i udostępnienie ich gry w tym największym sklepie, który nie tylko otworzył się na Maca, ale także na Linuksa.
2012 to też rok powrotu króla, czyli po raz kolejny po latach fascynacji konsolami, obecna generacja powoli przechodzi do lamusa i zanim pojawi się nowa, gracze szukający rozrywki okraszonej fajerwerkami audiowizualnymi najwyższej jakości przesiadają się na pecety. Oczywiście to nie jedyny powód, a granie na komputerze, zawsze miało (szczególnie w Polsce) rzesze zwolenników i cieszyło się pewną estymą, niemniej ten trend cyklicznie wraca i teraz utrzyma się przynajmniej do początku 2014 roku.
Dla nas jako podcastu, mija kolejny, piąty rok nadawania. Wprowadzamy drobne zmiany, otwieramy się na świeżą krew i z przyjemnością obserwujemy jak rozwinęła się scena podcastingu o grach wideo. Jak zaczynaliśmy, były tylko 3 polskie podcasty teraz jest pewnie ponad trzydzieści. Tak trzymać!
Jak co roku, na początku stycznia zamierzam przygotować ranking najlepszych gier minionych dwunastu miesięcy. Liczę, że podzielicie się z nami swoją listą maksymalnie dziesięciu gier, które waszym zdaniem zasługują na wyróżnienie. Nie dzielimy na kategorie, budżet, czy platformę, wystarczy tytuł gry.
Wszystko co musicie zrobić to wejść na stronę ankiety, stworzyć listę gier, które uważacie za najlepsze i do tego dorzucić największe rozczarowanie. Jako małą ściągawkę pozwalającą odświeżyć pamięć, szczególnie, jeśli chodzi o początek roku, polecam Wikipedię. Swój wybór skomentujcie w samej ankiecie, a najciekawsze opinie zaprezentuję w podkaście. Głosowanie potrwa dwa tygodnie. A więc do dzieła, plebiscyt gier roku 2012 czas zacząć!
Gry roku 2012 wg słuchaczy Fantasmagierii - ankieta
Autor: Dahman
Tagi: ankieta, fantasmagieria, gra roku, gry roku, plebiscyt
grudzień 28th, 2012 o godzinie 15:36
Zagłosowałem, szkoda tylko, że jest miejsce na jedno rozczarowanie.
PS. Działa Wam RSS, bo mi coś nie chodzi
grudzień 28th, 2012 o godzinie 18:47
Głos oddany, w treści ankiety pada pytanie o gry roku… 2011
grudzień 28th, 2012 o godzinie 18:50
BTW, całkiem zgrabne podsumowanie roku Ci wyszło, Damianie.
grudzień 28th, 2012 o godzinie 19:04
Taellih: nie wiem co jest grane z rssem. Na iOSie mi sie nie laduje, ale na firefoksie jest okay.
grudzień 29th, 2012 o godzinie 1:07
@Dahman - mi na kilku programach do RSS nie działa
grudzień 29th, 2012 o godzinie 7:03
Za bardzo nie wiem jak sprawdzic gdzie lezy blad. Moze byl za duzy, zmniejszylem go, wiec moze bedzie okay.
grudzień 29th, 2012 o godzinie 10:14
A mi sie hobbit bardzo podobal, nie jest to moze film wybitny, ani tym bardziej mroczny (vide lotr 2), troche utrzymany w kontekscie kina familijnego (vide indiana jones), ale mimo to bardzo przyjemnie mi sie to ogladalo.
Troche za duzo “gimnazjalnych zartow/scen”, ale umiejetnie wplecione sceny z innych dziel tolkiena (vide Silmarillion) rekompensuja wszystko.
Mysle, ze jest to podyktowane atakiem w szersza grupe docelowa, powiedzmy ze zeszli z 16+ na 12+.
Niemniej jednak, jesli tylko kolejne czesci hobbita ewoluuja w ta strone i w taki sposob, jak ewoluowaly czesci lotra, to ja bede w pelni ukontentowany.
I szczerze nie rozumiem narzekania na ten film oraz na to, ze beda 3 czesci. Jesli beda interesujace i utrzymane w uniwersum tolkiena, to w czym problem? Narzekac na to, ze mamy 3 czesci wspanialego fantasy, zamiast jednej? Sick.
grudzień 29th, 2012 o godzinie 15:20
Czy wspanialego? To rzecz gustu. Na pewno nie przeszkadzala mi dlugosc innego filmu fantasty - “Atlasu chmur” i jakby dolozyli jeszcze godzine to chlonalbym ten film jak gabka. Wspaniala metafizyczna podroz przez czasoprzestrzen, z wyrwanych watkow tworzaca spojna historie milosci, przyjazni, poswieceniu, oddaniu. Bardzo uniwersalna, przekieknie nakrecona. Nie czytalem ksiazki, ale jestem pod wrazeniem jak taka plastyczny, tak pelny wizualnego przepychu obraz jest przedstawiony w ksiazce, szczegolnie tez jesli chodzi o postacie.
grudzień 29th, 2012 o godzinie 21:14
Ja mam raczej odmienne zdanie odnośnie ekranizacji - genialnej, w moim mniemaniu - książki Mitchella. I, co interesujące, podobne zdanie mają te osoby, które zapoznały się wcześniej z powieścią. Owszem, film się może podobać, ale książka jest kompletnie inna, dużo lepiej zaplanowana, idealna wręcz kompozycyjnie, którą rwana narracja filmu najzwyczajniej popsuła. Nie jest też tak nachalna w głoszeniu równości, miłości, braterstwa i całego tego opiewania ekumenizmu, i innych, za przeproszeniem, popularnych od pewnego czasu hasełek. U Mitchella są to po prostu bardzo dobre opowieści, pomiędzy którymi przebiega subtelnie prowadzona nić powiązań, nic tak bardzo narzucającego się, jak w tym filmie, którego twórcy obrali sobie za cel udowodnienie widzowi wszelkimi możliwymi środkami (ci sami aktorzy odtwarzający inne role, nagłe rozmnożenie się wiadomego znamienia, itd.), że te historie są dość ściśle powiązane.
Po prostu nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że przez nazbyt twórcze podejście od oryginału, w tym konkretnym przypadku, oryginał ów popsuto. Wycięto wiele rzeczy, które były naprawdę istotne, kilka z nich zmieniało nie tylko linię fabularną, ale również wymowę poszczególnych historii, dodano masę zbędnych - powiedziałbym nawet, że naiwnie głupkowatych - wątków, i w, jednej z moich dwóch ulubionych opowieści, tej z futurystycznego Seulu, postawiono aż za bardzo na efekciarstwo (zresztą reszcie filmu też tego nie oszczędzono).
Ja już nieco ostygłem po seansie, bo krótko po nim strasznych hejt mi się załączył, z powodu wielkiego rozczarowania i zmarnowania niezwykłego potencjału prozy Mitchella. Tak, że to, co napisałem powyżej to dużo łagodniejsza wersja kilku moich wcześniejszych opinii
Tak więc, “Atlas chmur” polecam, ale przede wszystkim, tym, co nie czytali książki. Wszystkim, którzy już obejrzeli, polecam jednakowoż koniecznie, aby z oryginałem się zapoznali - to była po prosty najlepsza książka, jaką czytałem w 2012 roku.
A dla posiadaczy czytników, książka jest również do nabycia w formie eBooka na publio.pl, w formatach MOBI i EPUB.
Ja, zaraz po skończeniu - zaskakująco dobrej! - nowej powieści J.K.Rowling, biorę się za “Widmopis” Mitchella - opowiadania tam zawarte również są osadzone w tym samym, hm, uniwersum, sposób ich kompilacji podobny, już się nie mogę doczekać!
grudzień 30th, 2012 o godzinie 7:19
Ksiazke na pewno przeczytam, szczegolnie, ze piszesz o duzych roznicach. Bede sie jednak upieral, ze film jest bardzo dobry i ciesze sie, ze rezyserzy posuneli sie daleko ze swoja licencia poetica, tak bardzo filmowa, na laczenie opowiesci. Jezyki ksiazki i filmu rzadza sie wlasnymi prawami, co pasuje tu, nie pasuje tam, i vice versa. Decyzje, szczegolnie te o wykorzystaniu tych samych aktorow, uwazam za bardzo dobra. Nawet jesli pomineli wiele watkow, to i tak film jest dlugi, bo ma prawie 3 godziny, ale ani przez chwile nie czulem, ze cos jest rozwleczone.
grudzień 30th, 2012 o godzinie 20:52
Wypełniłem mam nadzieje że doszło
styczeń 2nd, 2013 o godzinie 23:26
Zaintrygowaliście mnie tym “Atlasem chmur”. Najpierw słyszałem same masakrujące ten film recenzje, a teraz stopniowo z różnych źródeł słyszę sporo pochwał. Muszę go sprawdzić.
styczeń 3rd, 2013 o godzinie 22:45
Zaliczyłem Hobbita HFPS, 3D, na ekranie większym od tradycyjnego, ale mniejszym od IMAX. Film jak film, fani poprzedniej trylogii będą w niebo wzięci.
Wrażenia pozytywne zdecydowanie jeśli chodzi o technologię. Obraz bardzo, żywy i ostry, widać każdy szczegół charakteryzacji, dekoracji, pieczołowicie generowanych komputerowo scen, czy przepięknych krajobrazów. No cóż, teraz pałeczkę powinien przejąć Cameron i pokazać jakiś dobry film sci-fi.
styczeń 3rd, 2013 o godzinie 23:20
@Dahman
jak dużą widać różnicę między 24 a 48fps?
PS. Kiedy nowa Fantasmagieria?
styczeń 3rd, 2013 o godzinie 23:27
Taellih: 1. widać. różnica jest jak między telewizorem 60Hz a 200Hz.
2. Daj mi półgodziny.
styczeń 3rd, 2013 o godzinie 23:43
Normalnie nie wiem co powiedzieć. Jestem w szoku,
Dłużej czekam na zamówioną pizzę
styczeń 4th, 2013 o godzinie 16:44
@RandallFlagg - jaki ekumenizm? Przecież to oznacza wg Encyklopedii PWN “dzieło pojednania i zjednoczenia Kościołów chrześcijańskich i samych chrześcijan”. Natomiast ten film używa (z tego co inni mówili) reinkarnacji, więc… nie słyszałem nigdy o religii chrześcijańskiej, która by głosiła o wędrówce dusz.
styczeń 5th, 2013 o godzinie 18:19
między ciałami