Wybuchające marzenia
Książki poświęcone grom wideo nie są rzadkością na świecie, ale niestety większość z nich to pozycje anglojęzyczne. Nasz rynek jest suchy niczym wiór. Wyszło kilka tytułów, które z marszu obwieszcza się jako klasyki, które trzeba przeczytać. Entuzjazm z jakim przyjmuje się takie publikacje jest mocno przesadzony, bo o jakości merytorycznej nie może świadczyć coś tak prozaicznego jak język polski.
Z takim poklepywaniem po plecach, koledzy redaktorzy wielu serwisów przyjęli wiadomość o wmurowaniu kolejnego już kamienia węgielnego pod pałac kultury graczy. Zanim jednak ktokolwiek przeczytał „Wybuchające beczki. Zrozumieć gry wideo” Krzystofa Gonciarza, już postawiono autorowi pomnik za krzewienie grania jako formy kulturalnej rozrywki, z którą można wchodzić na salony. Łatwo tutaj zadrwić z wszystkich ochów i achów, ale prawdą jest, że podniosło to autorowi bardzo wysoko poprzeczkę i pozwoliło na łatwą krytykę publikacji.
Co znajdziemy w „Wybuchających beczkach”? Autor pisze o marzeniu, o marzeniu, które jest czymś w rodzaju filmoznawstwa, ale ma dotyczyć gier. Chce, aby ludzie rozmawiali o grach z pasją. Ten sen postanowił zamanifestować książką, swoistym zbiorem felietonów podzielonych na dwie główne części, pierwszą - Treść, czyli content oraz drugą - Rozgrywka, czyli gameplay.
Przez pierwszą połowę trudno nadążyć za tokiem myśli autora, nie dlatego, że jest on skomplikowany, ale ze względu na niezakotwiczenie w jakimś wątku, problemie dłuższej chwili i żonglowaniu przykładami, które nie zawsze mają sens, bo opierają się np. na porównaniu ze sobą dwóch różnych tytułów na pozornie tylko sensownej płaszczyźnie.
Zastanawiające jest też wyciąganie wniosków przez autora z zupełnie błędnych założeń. Dla przykładu, pisze on o sukcesie Call of Duty 4: Modern Warfare a także kontynuacji przez pryzmat fabuły, którą uważa za fatalną w treści, ale świetnie skrojoną. Pozwolę sobie przytoczyć fragment, który to ilustruje.
„Modern Warfare 2 było największą premierą gry w historii. Dochód w dniu startu (…) wyniósł astronomiczne 310 milionów dolarów. (…) Wielkie zwycięstwo nad innymi formami rozrywki - miliony graczy (…) odpaliło grę i… ujrzało jeden z najbardziej niedorzecznych scenariuszy stworzonych przez człowieka. (…) Była to zła historia opowiedziana w dobry, skuteczny sposób. Zapierające dech w piersiach sceny, efektowne głosy bohaterów, poruszająca muzyka Hansa Zimmera - to wszystko mydliło oczy na tyle dobrze, że pozwalało zapomnieć o trawiących grę problemach. Ogromny sukces Modern Warfare 2 jest koronnym przykładem tego, jak sposób opowiadania historii oraz jej faktyczna treść potrafią działać niemal całkiem rozłącznie, ponieważ duża część odbiorców nie zadaje sobie w czasie gry odpowiednich pytań. Imersja może być wykorzystana jako pułapka, legitymizacja ściemy.” (s. 53-54) „(…) Modern Warfare znane jest z tego, że zdecydowanie podkręciło tempo strzelanin FPP, wyjmując popularnych w nich ‘wypełniacz’ i kondensując rozgrywkę do krótkich, zabójczo efektownych poziomów. W przeliczeniu na faktyczny czas gry (…) jest produkcją totalnie nieopłacalną - nie warto jej było zrobić, a gracze nie powinni jej kupić. Ale kupili. Ponad 15 milionów egzemplarzy” (s. 139).
Krzysztof zupełnie nie wspomina, że Call of Duty to przede wszystkim gra wieloosobowa i to ten element stanowi o sukcesie serii, a nie cztery godziny bajki o amerykańskich żołnierzach. Owszem, warto o Modern Warfare wspomnieć w części poświęconej fabułom, ale nie można używać jej jako dowód tezy, którą postawił.
Obie części Modern Warfare, a także np. Homefront odnoszą się do amerykańskiej dumy i patosu, opowieści o jedynym obrońcy i strażniku pokoju na świecie, który mimo przeciwności zawsze podniesie się z gruzów i wypnie pierś. W tych grach, w ich kampaniach dla pojedynczego gracza, jest krew, pot, łzy, traumatyczne i szokujące sceny, którym poświęcono już całe ściany opracowań. O ile mogą robić wrażenie, to są tylko tylko dodatkiem do rozgrywki sieciowej popularnej na całym świecie. O, taki kwiatek do kożucha.
Fragment, który rozbawił mnie przy czytaniu: „Często gry (..) zapominają o [kreowaniu ludzkich, wielowymiarowych postaci]. Trudno się temu dziwić, bo jeśli popatrzymy na najbardziej ikonicznych bohaterów gier wszech czasów - Mario, Lare Croft, Master Cheifa - nie będzie tam kogo obsadzić Anthony Hopkinsem. To chyba najlepszy dowód, że gry wciąż są w fazie ‘rozgrywkowej’” (s. 43). Ale po co wciskać tam od razu Hannibala? Gry są tak bogatym medium, że mają także bohaterów o skomplikowanej charakterystyce, a wiele gier wokół tego jest wręcz skonstruowanych. Patrząc w drugą stronę Bob Hoskins zagrał Maria.
Zabawa w pisanie lepiej poszła autorowi w części drugiej poświęconej rozgrywce. W dużo klarowniejszy sposób opisuje znane z gier zjawiska i zostawia czas na refleksję. Zdecydowanie pióro zaczyna być łaskawsze i dla piszącego i dla czytelnika. Nie mamy do czynienia z nowomową i przesileniem angielskimi zwrotami, a i nierzadko przytakiwałem autorowi trafnych spostrzeżeń.
Przeczytamy o skalowaniu poziomu trudności i o znalezieniu złotego środka, między frustracją a banalną rozgrywką, gdzie stawianie czoła wyzwaniom daje satysfakcję. Jest też o osiągnięciach i o tym jak stały się nie odłączaną częścią zabawy, mimo, że tabele wyników i „masterowanie” gier znane jest od zarania elektronicznej rozrywki. Autor pisze również o tzw. kooperacji asynchronicznej, poznamy różne rodzaje rozgrywki i dowiemy się o wielu innych aspektach gier, o których zaangażowani gracze doskonale zdają sobie sprawę, ale przyjemnie się o nich czyta w felietonach.
Ta książka byłaby ciekawsza, gdyby autor więcej czasu poświęcił części drugiej i wyrugował część pierwszą. Rozbierając ją na czynniki pierwsze można czepiać się szczegółów, kwestionować wnioski autora lub drwić z tonu człowieka, który zagrał w tysiąc gier. Ale można po prostu przeczytać i polemizować, bo każdy odbiera pewne rzeczy inaczej, gra w gry z innego powodu i ma inny punkt widzenia.
Jeśli interesujecie się grami i z jakiś przyczyn, chcielibyście przeczytać o tym jak na gry patrzy człowiek, który żyje z ich recenzowania to warto po „Wybuchające beczki” sięgnąć. Jako lekturę podstawową polecam jednak „Cyfrowe marzenia” Piotra Mańkowskiego, do której „Beczki” są ciekawym uzupełnieniem.
Dahman
„Wybuchające beczki. Zrozumieć gry wideo”
Krzysztof Gonciarz
Wyd. I, Tofu Media, 2011
Autor: Dahman
Tagi: Wybuchające beczki
lipiec 13th, 2011 o godzinie 11:07
Zawsze lubiłem czytać wasze felietony, proszę o więcej.
lipiec 13th, 2011 o godzinie 13:30
Zatem level up, czy down? Po zacytowane fragmenty to jednak grafomaństwo, które połączone z megalomanią autora może trafić, nomen omen, wybuchową mieszankę
lipiec 13th, 2011 o godzinie 13:44
Z tego co pisze Damian to merytorycznie nadaje się pół książki, tak? A jeśli koszmarków typu “legitymizacja ściemy” jest więcej, to po jakimś czasie moja odporność na taki styl spada do zera, oczy zachodzą czerwoną mgłą itd. Chyba ciężko mi będzie ocenić całość bez dużej dawki wkurwu, czyli muszę sobie darować póki co. Może poczekam aż wyjdzie enhanced edition dla średnio piśmiennych po 20. roku życia
lipiec 13th, 2011 o godzinie 14:25
Do tej pory zdecydowanie zbyt mało słyszałem o treści tej książki i jej jakości, a zdecydowanie za dużo tego, “że jest”. Dzięki za recenzję, wychodzi na to, że nie stracę niczego rewelacyjnego.
lipiec 13th, 2011 o godzinie 18:52
Felieton super, ja książkę chyba sobie na razie odpuszczę.
A podcast to kiedy będzie?
lipiec 13th, 2011 o godzinie 20:41
W sumie kazdy powtarza ze pierwsza czesc jest chaotyczna, a druga daje rade. Ja przeczytam, ze względu tez takiego ze rozni deweloperzy wypowiadali o sie dobrze, wiec warto spróbować. 30zl to chyba nie az tak duzo.
Judymie - nie doczekasz sie ksiazka zostala tylko wydrukowana w dwoch nakladach i sprzedawana jest jedynie przez gram, sklep gry-online i samego gonciarza na allegro.
lipiec 13th, 2011 o godzinie 20:53
Gothix — cóż, w takim razie może kiedyś pożyczę od Damiana. Za 30 zł to ja kupuję McCarthy’ego, Palahniuka czy DeLillo
lipiec 13th, 2011 o godzinie 21:11
Gothix: Co to znaczy, że w dwóch nakładach? Już dodruk był?
lipiec 13th, 2011 o godzinie 21:59
Von Zay pięknie wytknął wszystkie błędy tej książki.
lipiec 13th, 2011 o godzinie 23:22
tak byl dodruk.
von zay pierdzieli totalne glupoty i wychodzi na totalnego ignoranta. choc pewnie tu paru osobom sie to spodoba -
http://www.youtube.com/watch?v=gOQSNrNVEno
i odpowiedz krzyska:
http://www.youtube.com/watch?v=XnVP9j217eU
lipiec 14th, 2011 o godzinie 0:12
Ciężko się przebić przez pierwszy filmik, gdy ktoś tak kaleczy najprostsze wyrazy języka polskiego. A stwierdzenie że Piotr Kaczkowski “zajawiał” coś na antenie kompletnie mnie rozwaliło
lipiec 14th, 2011 o godzinie 0:13
Padłem. O ile video komentarz Von Zaya to nic ciekawego i KG powinien go olać sikiem prostym, to jego odpowiedź rozłożyła mnie na łopatki. Za takie filmiki ludzie będą mu szyć kaftan. W końcówce tak pojechał, że aż uszy bolały. Naprawdę tego nie trzeba parodiować, to comedy gold. I had a dream… Podrapać powierzchnię i bzyknąć się grając w Mass Effect.
Cnota krytyki się nie boi i tylko winny się tłumaczy.
lipiec 14th, 2011 o godzinie 1:16
Z tym kochaniem się przy grach to kulturowo to już jest old news, przynajmniej na zachodzie. W Scrubsach Turk chwalił się, że uprawiał seks grając w Froggera, a to było w roku 2006
lipiec 14th, 2011 o godzinie 1:33
Co jest złego w “podrapaniu powierzchni”? Mnie tam bawi dosłowne tłumaczenie angielskich zwrotów, brzmi tak… uroczo
Ogółem nie czytałem książki więc ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, że jeden albo drugi gada głupoty, ale po obejrzeniu obu filmików naszło mnie na przemyślenia co do dziennikarstwa growego. Muszę się z tym przespać :p
lipiec 14th, 2011 o godzinie 11:23
Filmik Von Zaya, mimo że beznadziejny pod kątem słownictwa i sposobu wypowiadania się zawiera kilka sensownych stwierdzeń. Przykładowo to dotyczące kolesiostwa. Serwisy takie jak Polygamia, czy Gamezilla nie powinny w ogóle pisać o tej książce. Krytykowanie konkurencji w biznesie uznaje się za mocno nieetyczne, to samo występuje w tej sytuacji. Dziennikarz nie powinien recenzować publikacji innego dziennikarza piszącego dla konkurencji, nawet jeśli będzie go tylko chwalić. Takich rzeczy po prostu się nie robi. Tak jak w swoim filmiku wspomniał Von Zay - na razie pojawiły się tylko dwie krytyczne recenzje (plus trzecia na Fantasmagierii), jedna w CD-Action (http://www.cdaction.pl/artykul-20577/wybuchajace-beczki—zrozumiec-gry-wideo—recenzja.html), druga na Konsolowisku (http://www.konsolowisko.pl/artykul/1822-wybuchajace-beczki-recenzja-ksiazki), co dobitnie pokazuje jak mocno wszyscy głaszczą się po główkach, aby nikomu nic się nie stało.
PS Recenzji CD-Action, mimo że przedstawia podobny do mnie punkt widzenia, również nie popieram. Jeśli są oni patronem medialnym książki to powinni ograniczyć się jedynie do napisania, że takie wydawnictwo istnieje, a nie krytykować je na swojej stronie internetowej.
lipiec 14th, 2011 o godzinie 12:30
Czy mozecie mi wskazac reszte tych “kolezenskich” recenzji oprocz polygamii (ktora zreszta to co polskie zawsze wychwala pod niebiosa)?
Recka na konsolowisku to istne grafomaństwo. do tego takie rzeczy jak: “Skoro ukończyłem wszystkie części CALL OF DUTY (licząc od premiery MODERN WARFARE)”. Rozumiem zeby taki człowiek recenzował gre, ale nie książkę..
lipiec 14th, 2011 o godzinie 12:50
Gothix: Kup Przekrój i zrób skan, jestem ciekaw co tam napisano.
Co do kolesiostwa to raczej nie chodzi o recenzje, ale całe to nakręcanie zamieszania. Pisałem o tym.
Krzysztof zbierał same pochwały od tych kilku developerów i publicystów, którym książkę przed publikacją pokazał, a teraz reszta “kolegów” wylewa na niego kubeł zimnej wody.
Przy pisaniu recenzji myślałem, aby dodać taki suplement w postaci fragmentów innych komentarzy, które do tej pory pojawiły się w necie. Myślę, że wrzucę je do tutaj w takim razie (albo i nie, prawie pięć stron doc to za dużo dla wordpressa do przetrawienia).
lipiec 14th, 2011 o godzinie 13:14
Gothix—> Wszędzie jest grafomaństwo, teksty piszą idioci i debile, którzy nie znają podstawowych zasad pisowni. Tylko ty jedyny jesteś mądry i wszystko wiesz najlepiej. Żenada.
lipiec 14th, 2011 o godzinie 16:06
To może jak już promować znanie się na grach, to zacznijmy od ludzi doświadczonych i dobrze poinformowanych: http://www.gdcvault.com/free
Tu jest całe mnóstwo ciekawych materiałów, zarówno odnośnie pracy w branży jak i konkretnych problemów z grami. Warto również wspomnieć o rodzimym blogu, gdzie również jest całe mnóstwo linków do fajnych materiałów: http://gamedev-pl.blogspot.com/
lipiec 14th, 2011 o godzinie 17:17
Manolito - jakbym ja sam nie pracowal jako redaktor w serwisie growym… wyrazam tu opinie i tyle zobacz sobie np jak wyglada ta recenzja: http://jawnesny.pl/2011/07/skanujemy-beczki-wybuchly/
dahman: mamy przekroj, wrzuce wieczorem.
lipiec 14th, 2011 o godzinie 19:53
Przekrój cz1 :
http://tiny.cc/yob5n
cz2
http://tiny.cc/fol68
lipiec 14th, 2011 o godzinie 23:11
Ja tylko z uwagą odnośnie tej wypowiedzi Manolito:
“Dziennikarz nie powinien recenzować publikacji innego dziennikarza piszącego dla konkurencji, nawet jeśli będzie go tylko chwalić. Takich rzeczy po prostu się nie robi.”
A czmuż to takich rzeczy się “nie robi”? Robi się, a nawet powinno i trzeba robić. Dziennikarz ma święte prawo i obowiązek oceniać poglądy, zapatrywania i twórczość dziennikarską oraz wszelaką innego dziennikarza. Bez tego nie byłoby światopoglądu.
A przeświadczenie, że tak się nie powinno robić wynika z pierwszy, powiedzmy, kilku lat wolności w Polsce, kiedy dziennikarze wywodzili się z opozycji antykomunistycznej - wtedy właśnie “nie wypadało” dziennikarzowi krytykować innego dziennikarza.
A co do książki Lordiego - ja nie wiem, skąd ten lament. Świadczy on tylko i wyłącznie o miałkości tej branży, bo wychodzi jedna książka na pinć lat, a łakomy lud rzuca się na autora i rzuca weń beczkami. Wybuchającymi.
Dla mnie gry stały się dziś przyjemnością, rozrywką - hmm, jak serial w telewizji, jak program Majewskiego, Wojewódzkiego, jak gra aktorska Mroczków, jak wyjście na spacer, piwko, jak literatura rozrywkowa, fantastyka, przygodowa. Po prostu - rozrywka. Czy na siłę musimy z nich robić dzieła sztuki?
lipiec 18th, 2011 o godzinie 13:45
“Dziennikarz nie powinien recenzować publikacji innego dziennikarza piszącego dla konkurencji, nawet jeśli będzie go tylko chwalić. Takich rzeczy po prostu się nie robi.”
A już zwłaszcza w poważnym dziennikarstwie.
http://polygamia.pl/blogi/admin/2011/07/promowanie_ksiazki_gonciarza_to_kolesiostwo