Autorytet na skróty, czyli o pouczaniu i skromności redaktorów piszących o grach
Niedawno w mediach branżowych rozgorzała debata na temat wymowy angielskich nazw gier, zapoczątkowana przez Krzysztofa „Lordareona” Gonciarza, który na co dzień pracuje w rozmaitych serwisach należących do firmy Gry-Online S.A. Całość spotkała się z dużym odzewem czytelników, tyle że same reakcje były bardzo mieszane. Ja również mam mieszane odczucia i postaram się to uzasadnić.
Na początku skupmy się na treści owych filmików. Pierwszy można obejrzeć m.in. tutaj. Dowiemy się z niego wielu ciekawych rzeczy, np. przy omawianiu wymowy tytułu inFAMOUS 2 słyszymy, że „famous i infamous to są fonetycznie zupełnie inne rzeczy”. Na chwilę załóżmy, że takie uproszczenie tutaj nie przeszkadza, tym niemniej słuchacze chcieliby wiedzieć, dlaczego tak jest. Uzasadnienie brzmi: „to nie ma jedno z drugim nic wspólnego, jeśli chodzi o wymowę. Zapomnijcie o famous, nauczcie się, że tytuł gry to Infamous”. Przez chwilę zasępiam się, uderzony rozbrajającą niewinnością konstrukcji idem per idem w tej wypowiedzi.
Tak naprawdę wystarczyło krótko wyjaśnić, że istnieje w angielskim grupa słów, którą wymawia się zgodnie ze stopą metryczną zwaną daktylem, niegdyś szeroko stosowaną w greckiej i łacińskiej poezji epickiej (ha, wreszcie jakaś okazja do prawidłowego użycia tego słowa). To wyrazy trzysylabowe, gdzie pierwsza z nich jest długa (akcentowana), a pozostałe dwie krótkie. Słowo famous jest zapożyczeniem ze starofrancuskiego i łaciny (odpowiednio fameus i famosus). Infamous pochodzi z łaciny średniowiecznej (infamosus). Wszystkie warianty pochodzą od znanego nam łacińskiego słówka fama. Przykładów zastosowania takiego metrum i jego wpływu na wymowę jest więcej, jak choćby finite / infinite. Myślę, że na takim wyjaśnieniu można by poprzestać. Osoby głębiej zainteresowane tematem same sobie doczytają, np. o kryteriach akcentowania, tj. określania długich / krótkich sylab i przesuwaniu akcentu z tego tytułu.
Niestety, autor taką wiedzą się nie wykazał. Sęk w tym, że nawet nie musiał. Wszystkie te wiadomości można znaleźć w Internecie, co miałem okazję sprawdzić. Przykro mi, że Krzysztof nie przejawił tutaj dostatecznej dociekliwości. Jak na ironię, sam później mówi w drugim filmiku: „nie odmawiajmy ludziom, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, tej możliwości”.
Z kolei przy omawianiu tytułów Fallout i Call of Duty autor wspina się na wyżyny dydaktyzmu, nakazując poprawnie wymawiać tytuł wszystkim fanom gier , pod groźbą wykluczenia z tegoż grona i narażenia się na śmieszność. Próbuję znaleźć uzasadnienie pełnego wyższości tonu w stosunku do odbiorcy. Chciałbym również poznać sens wystąpienia człowieka, który nie potrafił podeprzeć się konkretną wiedzą w żadnym z omawianych przez siebie przypadków. Tak na marginesie, podobno przez wiele miesięcy autor wykładał na uniwersytecie (cykl seminariów z przedmiotu „analiza i ewaluacja gier video” na międzyuczelnianym kierunku EGA), wydawałoby się, że musiał w tym celu ukończyć odpowiedni kurs (psychologia, pedagogika, dydaktyka przedmiotu) przygotowujący go do tej roli. Czemu zatem nie spożytkował zdobytej wiedzy?
Po twórczości Krzysztofa Gonciarza (w postaci filmików o wymowie, różnych materiałów w serwisie tvgry.pl, jak i pisemnych dokonaniach w portalu gry-online.pl) jestem w stanie stwierdzić, popierając to konkretnymi przykładami, że autor nie jest osobą wystarczająco kompetentną ani jeśli chodzi o język polski, ani angielski. Skąd zatem u autora głębokie przekonanie, że może kogokolwiek pouczać? Widzę na ekranie tę pasję, z którą Krzysztof Gonciarz zwraca się do społeczności graczy. Czyżby autentycznie sądził, że jest odpowiednią osobą do wygłaszania takich przemówień?
Nie jest to jednak postawa odosobniona w środowisku redaktorów piszących o grach. Kilka lat temu serwis Gamezilla opublikował garść rad o tym, jak wejść do „branży”. Ten odnośnik pozwoli wam sprawdzić jak można pisać o pisaniu, kalecząc styl i popełniając błędy. Do tematu odniosła się również redakcja Polygamii, udzielając garści porad. To serwis, którego autorzy nie czytają własnych tekstów przed wysłaniem, a czytelnicy na co dzień wynajdują literówki, koszmarki stylistyczne, kalki z angielskiego i błędy merytoryczne. Żaden z redaktorów nie pomyślał wtedy, że może narazić się na śmieszność. Może dlatego pozwólcie, że dla porządku przypomnimy sobie „jak to działa” w świecie z dala od gier.
Aby zdobyć uznanie w jakimś środowisku, trzeba przyswoić odpowiednią wiedzę z danej dziedziny i poprzeć to wieloletnią pracą. Każdy z nas pnie się po rozmaitych szczeblach kariery zawodowej, znamy ten problem od podszewki. Nikt nie powierzy nam bardziej odpowiedzialnych zadań, jeżeli najpierw nie wykażemy się doświadczeniem w pomniejszych sprawach.
Podobnie jest z szacunkiem i posłuchem w ramach publicznej wypowiedzi. Większość ludzi, jeśli się na czymś nie zna, to nie zabiera głosu, choćby ze strachu przed ośmieszeniem. Zwłaszcza, że w ten sposób można wiele stracić z budowanej latami reputacji. Dlaczego zatem odnoszę wrażenie, że te zależności nie obowiązują w środowisku redaktorów piszących o grach?
W kontekście całości pamiętajmy o jeszcze jednej rzeczy: mówimy tu o ludziach, którzy dostają wynagrodzenie za swoją pracę. Nie o garstce zapaleńców, którzy sobie coś dłubią na prywatnych blogach, bardziej dla zabawy i własnym kosztem. Tutaj też „branża” udaje, że prawa obowiązujące w świecie realnym można zawiesić.
Zazwyczaj od ludzi pobierających wynagrodzenie za swoją pracę wymagamy profesjonalizmu, nawet jeśli to nie my im płacimy. Chcemy (i mamy podstawy, aby wierzyć), że posiadają kwalifikacje i doświadczenie w tym co robią. To, że w ogóle pracują na danym stanowisku jest wynikiem ciągłej weryfikacji ich poczynań ze strony starszych kolegów. Taką sytuację mamy, np. w mediach tradycyjnych, gdzie „byle kto z ulicy” nie zasiądzie za radiową konsoletą, nie zacznie pisać tekstów ani nagrywać audycji. Ma to również swoje wady. Młodzi ludzie nie bez powodu narzekają na hermetyczność takich środowisk, kumoterstwo w nich panujące, itd.
Uwalnia ich od tego problemu polski Internet. Ograniczmy się w tym momencie do samych serwisów o grach. Zakładali i zakładają je pasjonaci, którzy mają wiedzę w tej dziedzinie, natomiast ich kompetencje językowe pozostawiają wiele do życzenia. Rekrutując kolejnych redaktorów, nie są oni w stanie przeprowadzić skutecznej weryfikacji. Młodym ludziom wyrządza się w ten sposób pewną krzywdę: nie mają oni dobrych wzorców do naśladowania, nie uczą się, a ich postępy są iluzoryczne. Pracują w poczuciu, że dobrze wykonują swoje obowiązki.
Problem stanowią również odbiorcy, ponieważ komentarze pod artykułami są często krańcowe. Bezkrytyczne poparcie tylko umacnia przekonanie o własnej nieomylności, natomiast komentarze krytyczne są w większości niemerytoryczne, złośliwe i pisane pod wpływem wzburzenia. Autor może je po prostu zbyć, wzruszając ramionami. Brakuje środka, dyskusji bez wyzwisk, lekceważenia i poniżania.
Jeśli ograniczę się do obserwacji merytorycznej krytyki pod tekstami, to obraz typowego redaktora serwisu o grach nie napawa mnie optymizmem. Jest to ktoś mocno przeciętny, kto niemal w każdej chwili może zostać zastąpiony jednym z komentujących. Wiedzę o grach przesłania nieudolność w jej przekazywaniu. Zjednywanie sobie szacunku odbiorców w takich warunkach jest na dłuższą metę niemożliwe. Mam wrażenie, że redaktorzy nie rozumieją przyczyn całego zjawiska — po prostu wzruszają ramionami i dalej próbują robić „to, co umieją najlepiej”, czyli de facto coś, czego nie umieją.
Właśnie dlatego czytelnicy reagują sprzeciwem, gdy redaktorzy piszący o grach próbują doradzać lub pouczać, zwłaszcza w dziedzinach, gdzie ich reputacja jest co najmniej wątpliwa. Pomijam osoby, które mają alergię na wiedzę. Chodzi o sprzeciw wobec samozwańczego autorytetu. W tym momencie redaktorzy boleśnie odczuwają, że jednak reguły świata zewnętrznego nadal ich obowiązują. Myślę, że osoby pracujące w Polygamii i Gamezilli to zrozumiały — od czasu publikacji wspomnianych wyżej poradników temat nie był kontynuowany.
A zatem, na ile nie rozumie problemu Krzysztof Gonciarz? I czy rzeczywiście jest to kwestia niezrozumienia? Daleki jestem od przypisywania całemu światu złych intencji, a osoba samego redaktora serwisu tvgry.pl nie wzbudza we mnie żadnych emocji, pozytywnych czy negatywnych. Natomiast oglądam sobie wspomniane na początku filmiki i niestety, widzę brak wiedzy nadrabiany przesadnym stosowaniem trybu rozkazującego, nadmierną pewnością siebie i lekceważącym tonem. Nie tak wypowiadają się osoby, którym przyświeca określony cel dydaktyczny. Oprócz tego kompletnie zbiły mnie z tropu radosne rozważania o tym, jak my, użytkownicy języka polskiego, ponosimy odpowiedzialność za jego kształt i utrwalanie bądź nieutrwalanie się w nim błędów. Czy rzeczywiście autor w swojej naiwności nie zdaje sobie sprawy, że takie wypowiedzi w jego ustach są gigantyczną hipokryzją?
Człowiek, który od wielu lat używa języka pełnego anglicyzmów, slangu, chaotycznej stylistyki oraz frazeologii, która powstała wyłącznie w jego głowie („dynamicznego języka”, jakby to powiedział Radek Zaleski z Agory) — oto nagle ktoś taki postanawia nas oświecić. Jak mam uwierzyć, że słucham osoby inteligentnej, która jednocześnie nie zdaje sobie sprawy, że jej wypowiedzi są odbierane w kontekście wcześniejszych poczynań? A może autor jest po prostu kolejną ofiarą opisywanego wcześniej braku weryfikacji i złudnego poczucia własnej wartości? Firma Gry-Online, w której pracuje autor, za nic ma sobie powyższe postulaty. Od lat korzysta z tego, że czytelnicy ich serwisów to w większości osoby młode, które nie wykształciły jeszcze zmysłu krytycznego i nie mają wystarczającej wiedzy na temat języka polskiego. Nikogo nie interesuje kwestia odpowiedzialności, w końcu kształtowanie dobrych nawyków językowych wymaga zatrudnienia specjalistów i wydłuża czas publikacji, co automatycznie zwiększa koszty. A te, jak wiadomo, trzeba ciąć.
W sumie to bez znaczenia czy Krzysztof Gonciarz miał dobre intencje, czy cała akcja jest prostu wyrachowanym zabiegiem i usilną promocją osoby redaktora (wrodzona podejrzliwość skłania mnie niestety ku tej drugiej opcji). Rezultat jest taki, że jako miłośnik gier i czytelnik serwisów im poświęconych czuję się zażenowany, oglądając tego typu materiały. Takie akcje nie wnoszą żadnej pozytywnej treści, co najwyżej obrażają inteligencję odbiorców. Jestem jak najbardziej za promowaniem wiedzy, ale bez rozpychania się łokciami i efekciarstwa. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie jestem w swoim sprzeciwie odosobniony, a dzięki sprawnej weryfikacji czytelników takie wydarzenia będą jedynie drobnymi incydentami, o których wszyscy szybko zapomnimy.
Na koniec małe sprostowanie. Uznałem, że mogę się wypowiedzieć w tej sprawie, ponieważ od ponad 6 lat zawodowo pracuję z językiem polskim i angielskim. Przez ok. 4 lata zajmowałem się wyłącznie tłumaczeniem gier, co umożliwił mi między innymi Ryszard Chojnowski, znany wszystkim jako Rysław. Nie pisałem tego tekstu po to, żeby się wywyższać lub poczuć lepiej czyimś kosztem. „Kopanie leżącego” nie sprawia mi żadnej przyjemności. Nie próbuję również promować własnej osoby, pracuję obecnie w zupełnie innej branży, do której przeszedłem na własne życzenie, a satysfakcję zawodową czerpię ze swojej codziennej pracy. Sam problem autorytetu i kompetencji jest częścią większego systemu zależności, z którym mamy do czynienia w przypadku pisania o grach w Polsce. To tak naprawdę temat na osobną dyskusję, która być może dopiero się rozpocznie.
Piotr Spychała
W powyższym artykule autor wyraża własną opinię, która nie musi odzwierciedlać stanowiska wszystkich redaktorów Fantasmagierii. Zachęcamy do komentowania i kulturalnej polemiki.
Autor: Dahman
Tagi: GOL, InFAMOUS 2, Ojczyzna polszczyzna
czerwiec 25th, 2011 o godzinie 22:48
Według mnie trochę za ostro. Nie przesadzajmy Gonciarz nagrał jeden zwykły filmik na youtube’a. To że się rozpętała taka burza to i nawet dobrze, czlowiek dowie się co i jak wymawiać, nic w tym nie jest złego. Przesadziłeś z tym, że w filmikach był jakiś efekciarski, dumny z siebie, pyszny odkąd pamiętam zawsze mniej więcej tak mówił - moze to u niego normalne.
Moze to dziwne ale ludzie bardziej się czepiali Rysława, niż Krzysia. Choć wiadomo że cała akcja może być zaplanowana bo koleś wydaje teraz swoja książke “wybuchające beczki”.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 0:08
Zgadzam się z artykułem. Krzysztof jeszcze nie tak dawno temu sam popełniał błędy w wymowie (na Gry-Online), a dzisiaj z wielką pewnością siebie wręcz poucza innych. Swoją drogą taki ton nie pasuje do osoby, która nie jest autorytetem w danym temacie.
Tak, jestem za promowaniem wiedzy wśród graczy, sam pomysł bardzo mi się podoba (i z niecierpliwością czekam na kolejne filmiki Rysława), ale w tym wypadku czułem się zażenowany.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 1:48
Gonciarz jest młody (25 l.) i może mu sodówka uderzyła do głowy (książki, wykłady, salony itp.), ale mało kto jest tak pracowity jak on. Można się czepiać jego tekstów, ale robi postępy i to widać. Bardziej dla mnie istotnym jest fakt, że kręci nienajgorsze filmiki i relacje, które bez zgrzytania zębów można oglądać, czego nie da się powiedzieć o 90% innych w polskim Internecie.
W tym aspekcie trochę śmieszy afera jaką wywołało wyemitowanie jakiś jego wynaturzeń na temat wymowy tytułów gier zamieszonych na blogopodobnym serwisie. Taka to sobie produkcja i na pewno nie warta tego szumu, ani tej piany jaka musiała się zbierać na ustach kiedy Piotr stukał w klawiaturę pisząc ten tekst. Jak już reagować to jak to zrobił Dahman, obśmiać, sparodiować i porzucić. Praktyczne skoncentrowanie się z imienia i nazwiska tylko na Gonciarzu pachnie mi wendetą.
Za bardzo na poważnie Dr Judym wziął się za „te” autorytety. Bez sensu jest się tak denerwować, bo jaka branża takie wzorce do naśladowania. Pisanie takich artykułów nie zmieni sytuacji, bo to też w większości banały. Wiemy, że jest źle, że piszą gimnazjaliści, licealiści, studenci za pieniądze, które są ok jako kieszonkowe, ale nie jako wypłata dla ojca rodziny. I dalej, że z tego powodu jakość materiałów jest niska, że korekta sprawdza tylko to czego nie wyłapał word, itd.
A przydałoby się wskazać pozytywne przykłady, pokazać, że są ludzie, którzy potrafią pisać o grach ciekawie (np. Alterganie, Jawnesny, itp.).
Poza tym ludzie piszący o grach to przede wszystkim entuzjaści. O ile można skończyć dziennikarstwo, to żadna uczelnia nie przygotowuje do zawodu redaktora piszącego recenzje gier. Tutaj trzeba latami szlifować warsztat, i nie tylko grać, ale interesować się kulturą, czytać, oglądać, a na to trzeba czasu, a czas to największy wróg graczy, bo im człowiek starszy tym mniejszą ochotę ma na przesiadywanie całymi dniami przed konsolą.
Jeszcze parę lat i może na polskiej scenie pojawi się ktoś pokroju Gerstmanna, który choć urodą nie grzeszy, jest inteligentnym, błyskotliwym mistrzem ciętej riposty, co doskonale orientuje się w popkulturze, a który za hobby obrał sobie gry wideo. Tylko czy w Polsce, kraju zawistnym, i toczonym jadem zazdrości o cudzy sukces miałby szansę się wybić?
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 3:21
Trochę się czepiasz tego tam daktyla łacińskiego, ale generalnie jak dla mnie: bez sensu się czepiasz. Studiuję filologię angielską i jedną z nielicznych zasad, dzięki którym można przetrwać to wszystko w kwestiach fonetycznych jest: “Bo tak i już”.
Oczywiście - masz rację, wiedza na temat wymowy tego i innego słowa jest dostępna w internetach, ale to nie ma znaczenia. Chodzi o to, żeby ludziom wbić do łba, że czyta się tak, a nie inaczej - kiedy nawet w telewizyjnej reklamówce PSX Extreme trafia się koszmar pokroju “tomb rejder”. Jaki TOMB, gdzieś się nauczył takiej wymowy, pacanie? I w tym momencie nie ma znaczenia dlaczego mówi się “lanżeri” na “lingerie”, ważne po prostu, że “bo tak i już”.
I nikogo nie obchodzą łacińskie daktyle (weź pod uwagę też to, że łacina i angielski to jednak kompletnie inna bajka), bo przecież ten język składa się z wyjątków. Nieważna jest etymologia, geneza, inne mądre słowo, ważny jest czysty przekaz, który pozwoli człowiekowi wyjść z domu i powiedzieć poprawnie “tumrejde” zamiast “tomb rajder”, a nawet mówić źle, ale pamiętać, że dobrze mówi się inaczej.
Druga sprawa to to, że jesteśmy w Polsce i tak naprawdę mówiąc “ajenmejen” to ja będę śmieszny, a nie ludzie, z którymi rozmawiam. Dlatego też nawet z piąteczką z fonetyki kaleczę język mówiąc “ajron mejden” i jakoś przesadnie mnie to nie interesuje. Na pewno nie na tyle, żeby tłumaczyć “blogosferze”, że jednak “infejmus” to trochę nie w tę stronę.
Dlatego: przekaz na temat kwalifikacji do pouczania, czy też w ogóle robienia czegokolwiek jest OK i całkiem trafiony, ale akurat pretekst (przynajmniej jak dla mnie) niekoniecznie.
Zresztą: jest 4:20 i nawet nie wiem, czy to, co teraz napisałem ma jakikolwiek sens. Przykładem więc mojej ukochanej Polygamii, którą darzę miłością szczerą za szerzenie głupoty wśród młodzieży każdym możliwym zdaniem i tekstem, nie czytam tego wywodu drugi raz, klikam “dodaj komentarz” i idę spać.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 11:03
Tymek — zgadza się, jeśli chodzi o poziom techniczny, tj. obraz, dźwięk, montaż to tvgry.pl jest liderem, choć o ile kojarzę serwis tworzą głównie dwie osoby. A np. Polygamia, która otrzymała zaplecze techniczne giganta medialnego czyli Agory, nie potrafi dorównać jakością materiałów wideo ani tvgry.pl, ani jakością techniczną podkastów np. Nieczystym zagrywkom, choć korzysta ze studia radiowego. Początkowo miałem umieścić tę uwagę w artykule, ale i tak jest dość rozwlekły więc poszło w ramach cięć
Co do sytuacji “jaka branża takie wzorce”, to jest kwestia dyskusyjna. Możemy oczywiście wychodzić z założenia, że nie ma się co spinać i wysilać. Natomiast w momencie, jeśli mamy taką sytuację jak opisałem, czyli weryfikacja redakcyjna praktycznie nie istnieje, to jedyny tego typu mechanizm stanowią czytelnicy. Nie żebym się spodziewał, że moje wypociny napotkają na jakiś gigantyczny odzew
Natomiast za tym kryje się jeszcze jedna rzecz, którą z resztą widać w Twoim sformułowaniu: dość pogardliwy stosunek do ludzi piszących o grach. To trwa od lat, a ja bym chciał, żeby się to kiedyś skończyło. Czytam tekst / oglądam materiał i mam poczucie, że jestem na równi z rozmówcą. Lepiej gdy ta druga osoba jest mądrzejsza ode mnie. Takie poczucie mam m.in. na Altergraniu czy Jawnych Snach, natomiast to są wyjątki, a publikacje w tych serwisach pojawiają się stosunkowo rzadko. Choć z drugiej strony nie ukrywam, że wolę raz w miesiącu poczytać artykuł Louvette, niż codziennie potykać się o kiepsko materiały w dużych serwisach o grach — to tak jeszcze odnośnie tej pracowitości, gdzie produkowanie dużych ilości materiału w regularnych odstępach wcale nie musi być zaletą.
Co do zarzutów o wendettę, być może faktycznie tak to wygląda, natomiast materiały Krzysztofa, owszem, początkowo wywołały we mnie pewne zdenerwowanie z racji kontekstu, ale miały stać się jedynie pretekstem do przelania na papier tego, co mi siedziało w głowie przez dłuższy czas. Może należałoby jeszcze skrócić ten artykuł, albo zmienić kolejność akapitów, żeby było to bardziej czytelne.
Ber — IMO piszesz z sensem, mimo 4:20 Co do czepiania się, nie chodzi o samą wiedzę, która jest pod ręką, raczej o to, że za tłumaczenie pewnych zjawisk bierze się osoba, która w efekcie tego nie robi. Jak wspominasz nauczycieli, którzy zamiast objaśnić Ci daną kwestię, mówili “bo tak”? Ja raczej niezbyt przychylnie albo nie pamiętam ich wcale
I co do samego problemu wymowy też się absolutnie zgadzam. Również nie poruszałem tego w artykule, bo byłby za długi. Sam jestem zakochany w akcencie szkockim i walijskim, a nawet trochę umiem je podrabiać, ale za żadne skarby nie wymawiałbym gier w ten sposób. Tak samo raczej nie używam Queen’s English, bo niepotrzebnie wprowadza to kontrast do tonu wypowiedzi, a czasem odpowiednie angielskie akcentowanie psuje rytm zdania polskiego. Zatem również kaleczę ku lepszej komunikacji Z resztą niedawno widziałem przykład w drugą stronę, co dla mnie jest właśnie dbałością o czytelność komunikatu za cenę poprawnej wymowy. Na koncercie The Police w Buenos Aires Sting przedstawiał zespół — przez cały koncert mówił po hiszpańsku — a nazwiska muzyków również wymówił z akcentem hiszpańskim, bo tak lepiej brzmiało całe zdanie.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 11:38
Ten koleś to jest bufon pierwszej klasy. Kropka. Dalsze roztrząsanie tematu nie ma sensu a i on na to nie zasługuje.
A te jego wypociny na niecałych 200 stronach - no ludzie szanujmy się! Chcecie żeby ktoś taki prawił Wam o grach??? Ktoś kto podnieca się pierdzeniem w kreskówce, albo popchnięciem NPCa hahaha dobre…
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 19:49
Przez przypadek dostałem się na profil w serwisie GoldenLine Pana Gonciarza, gdzie w referencjach podaje, że był /redaktorem/ w poczytnej polskiej gazecie poświęconej branży gier wideo, czyli CD Action.
Prawdopodobnie, gdyby nie adnotacja Dr Judym odnośnie wieku redaktora, o którym mowa, nie zwróciłbym na to uwagi, jednak, dodając jedno do drugiego, wychodzi na to, że Ci, którzy wówczas czytali CD-Action, czytali wypociny 14-latka.
Nie mam zielonego pojęcia, co może myśleć o tym reszta z Was, ale ja, osobiście, czuję się tym zażenowany i w pewnej mierze oszukany, bo w sytuacji, w której CD Action znajdował się wówczas, kiedy Pan Gonciarz pisał dla owego czasopisma, ja, zważywszy na wiek, poddałbym w wątpliwość wiarygodność tekstów, które dostarczał.
Po epizodzie w redakcji CD Action, Pan Gonciarz dostaje się na kolejny roczny staż, tym razem do CD Projekt, które przyjęło do swojego grona 15-latka.
Na koniec wideo, w którym opowiada o swojej “pracy” w redakcji CD Action: http://www.cdaction.pl/news/18113
W swojej wypowiedzi nie mam absolutnie na celu znieważenia osoby Pana Redaktora, a jedynie zakwestionowanie jego wierzytelności. Podobnie jak Dr Judym, i zapewne większość osób czytających i komentujących ten artykuł, poczułem się skonfrontowany, wytknięte zostały moje błędy, które notabene w wymowie polskiej błędami nie są, zostałem zaszufladkowany, ze względu na to, jak wymawiam obce tytuły w języku polskim, jako osoba nieinteligentna.
Na zakończenie chciałbym jednak oddać Panu Gonciarzowi to, że jawi się on jako osoba inteligentna, miła, której filmy w serwisie tvgry.pl są ciekawe i potrafią przyciągnąć gros widzów.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 20:07
Drogi Judymie. Kiepska z Ciebie poradnia językowa, nie mówiąc już o górze nonsensów w felietonie. Zanim jednak zaczniesz krytykować innych, naucz się pisać słowo zresztą. Bo na razie Twoje kwalifikacje są więcej niż marne.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 21:28
mam wrazenie, ze poziom gier sięgnął w tym roku bruku i ze zwykłej nudy powstają spory o wyższości tumba nad tombem
nie czarujmy sie, obecna branża to produkt masowy dla 12latka z ADHD, a liczy sie dotarcie do największego grona odbiorców.
efekt jest taki, ze redaktorom poly płaci sie za masowe copy-paste przez translatora, a ludzie ambitni, dla 15sekund uwagi, rozpychaja sie łokciami w przestrzeni banalu.
bo zróbcie ze 3 kroki wstecz i zastanówcie sie czy przez ostatnie 20 lat był ktos szykanowany za tomba. jestem pewien, ze każde ewentualne spiecie na tej płaszczyźnie kończyło sie zgodnym stwierdzeniem, ze lara ma duże cycki, zagadki trudne, a tr3 to popluczyny.
i nagle, w światek interaktywnego popkornu (bardzo lubie popcorn) wpycha sie jedno ego z drugim i zamiast grac pochyla sie nad moja glowa, z misja ważniejszym sprawy, i truje, zem prostak
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 21:34
jeszcze 10-15 lat temu w gazetach o grach pisali 15-16 latkowie, nic w tym dziwnego. przynajmniej nie dla mnie, bo duzo o tym sie slyszalo. zreszta sam zaczynalem pisac na roznych portalach majac 14 lat
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 21:36
Możecie się odnieść w kolejnym odcinku do tego cuda http://www.gram.pl/www/01/swf/wybuchajace_beczki_demo.pdf? Chętnie poznam Waszą opinię (choć raczej nie będzie ona zaskoczeniem ;)). Dla mnie to nieprawdopodobna wręcz grafomania, dawno nie czytałem tak źle zredagowanego tekstu w jakiejkolwiek książce- to poziom pierwszego lepszego wpisu z forum przeniesiony na papier, który niestety wszystko znosi.
Takie “Dawno temu w grach” czy “Cyfrowe marzenia” kupiłem bez mrugnięcia okiem doceniając nakład pracy twórców i znośny warsztat, ale tego potworka z pierwszego akapitu nie da się strawić nawet w tej formie “demo”.
@cioruss- obiektywnie patrząc 2011 jest ciekawym rokiem dla graczy- choćby taki Portal 2 lub LA Noire nie dają zbyt wielu powodów do narzekań.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 22:26
mam wrazenie, ze poziom gier sięgnął w tym roku bruku i ze zwykłej nudy powstają spory o powyższej treści.
bo zróbcie ze 3 kroki wstecz i zastanówcie sie, czy przez ostatnie 20 lat był ktos szykanowany za tomba. jestem pewien, ze każde ewentualne spiecie na tej płaszczyźnie kończyło sie zgodnym stwierdzeniem, ze lara ma duże cycki, zagadki trudne, a tr3 to popluczyny.
i nagle, w światek interaktywnego popkornu (bardzo lubie popcorn) wpycha sie jedno ego z drugim i zamiast grac, pochyla sie nad moja glowa, z misja ważniejszej sprawy, i truje, zem prostak, bo w towarzystwie nerdow przyznalem, ze lubie koda. i okazuje sie, ze ktos mógł pomyśleć, ze o rybie na kolacje mowie. litości.
mysle, ze kazdy bystry człowiek wie, ze komunikacja miedzyludzka wymaga pewnego nagiecia do siebie u rozmówców, pewnej cierpliwości i tolerancji, co zwane jest tez kultura i szacunkiem, i za tomba w mordę sie nie daje, tak samo jak i za inne pierdoły o wartościach cywilizacyjno-społecznych na poziomie kolorowanki.
chyba, ze to osobista wycieczka jest, to wtedy kamień zawsze sie znajdzie, a moze nawet stojak z praniem.
panowie, prawda w oczy kole, poly żyją z prykazu generowania odsłon, robota jak w fabryce, guzik, translate, paste i w tak w koło. siedzą tam ludzie ambitni, tylko urobieni przez wydawców/pracodawców, gdzies tam
świadomi nedznosci bytu, a tu w podcascie co chwila palec w rane, to zamiast zrobic cos z sobą - wiadomo - łatwiej podkniecie oprawców wylapac i w świat puścić, bo wtedy mniej dusza boli. znów Wy wchodzicie w dyskusje, polemiki, kto ma racje, kto ma racje, co ludzie pomyślą i nagle okazuje sie, ze linia obrony ‘my za darmo, z dobrych checi tylko, nic nie musimy’ jest równie dziurawa, bo jednak gdzies siedzi ambicja bycia najlepszym, a to - jak widac - zobowiązuje bardziej jak umowa o copy-paste.
efekt jest taki, ze teraz smród po necie sie ciągnie, 120 osob zyje tematem, bo w gralni susza i cos z gnijacym hobby robic trzeba, a reszta swiata meczy multi koda i wbija we wszystkie nasze slowa, pisząc sobie gg i noob.
ktos tutaj, pod wątkiem o e3 napisał, ze byliście nieprzygotowani i miał racje, jesli liczył na suche dane. ktos pod reckami na poly dodał, ze to kalectwo najwyższe i miał racje, jesli szukał formy. ale to komentujacy byli sobie winni, bo w ich glowach pingwiny maja skrzydła to powinny latać.
3 kroki wstecz, polecam.
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 22:31
Dahmanie, sorki za dubla, nawet nie wiedziałem, ze poprzedni txt poszedł w świat. mam za sobą 500km jazdy i 3 dni picia, prosze o wyrozumiałość (lub edycje postów)
czerwiec 26th, 2011 o godzinie 23:24
Trykot — dziękuję, że odniosłeś się do artykułu i tak drobiazgowo uzasadniłeś swoje zarzuty Zwrot “zresztą” ani “z resztą” w nim nie występuje, pojawił się natomiast w moim komentarzu, którego jak widać nie sprawdziłem dostatecznie dobrze przed wysłaniem.
czerwiec 27th, 2011 o godzinie 17:27
Drogi Doktorze. Nie ma się do czego odnosić, ponieważ nie ma on żadnej wartości. Tekst został napisany na podstawie “tego co się doktorowi wydaje, jak być powinno i jak doktor bardzo w swoim mniemaniu wyrasta ponad mainstream”, a nie rzeczywistej wiedzy, zaś fragment o etymologii słownictwa w prostym przekazie via YT jest wisienką na tym torcie nonsensów. Takie złogi po Konczalskim. Nie idźcie tą drogą.
czerwiec 27th, 2011 o godzinie 18:27
Trykot — całość jest raczej rzeczą jednorazową, która powstała jakby przy okazji, więc żadnej drogi nie będzie. Natomiast na razie Ty z dumą prężysz pierś do przodu i zadzierasz nos do góry, ot tak sobie stwierdzając, że to wszystko jest o kant wiadomo czego potłuc i basta. Mógłbyś się łaskawie zniżyć do poziomu nas maluczkich i nas oświecić tu i ówdzie w paru sprawach, skoro najwyraźniej wiesz lepiej. Nie wydaje mi się, żebym wyrastał poza mainstream, raczej dorastałem z nim ładny kawałek czasu, tylko że potem on przestał rosnąć
czerwiec 27th, 2011 o godzinie 20:25
Judym przecież od razu widać, że on ma w tym jakiś interes ;D Nie zdziwiłbym się, gdyby to był sam “pan” jaśnie wszystko wiedzący albo jego klakier hehehe
czerwiec 27th, 2011 o godzinie 21:17
Gołota — być może, nie mam pojęcia, stąd takie małe “troll harder” z mojej strony.
Poza tym, jak ktoś nagrywa kiepską płytę albo kręci kiepski film, to mało mnie obchodzą jako widza realia branży, to czy dany pan miał mało, czy dużo pieniążków na ten cel itd. Jeśli zrobi coś dobrego i potem się dowiem, że było ciężko z czasem, pieniędzmi i w ogóle pod górkę, to jasna sprawa, wtedy jest 1+ do i tak dużej zajebistości. W przeciwnym wypadku no cigar.
A jeśli chodzi o YT, to poza szeroko uprawianym rasizmem regionalnym i nerwową pogonią za kopyrajtami znajdziesz tam zarówno filmiki ludzi uczących jak grać etiudy na gitarę klasyczną albo obsługiwać 3dsmaksa, a link dalej gópia blądynka chwali się swoimi nowymi cyckami za 10 000 $. W końcu Rysław pokazał, że się da, Krzysiek zademonstrował co najwyżej jak to można koncertowo spartolić.
czerwiec 27th, 2011 o godzinie 22:30
Cóż, pan “Gołota hehehe” wyraźnie określił się czyim jest klakierem. Żegnam.
czerwiec 27th, 2011 o godzinie 22:36
Trykot, ale ty się nie obrażaj, bo ja adwokatów nie potrzebuję, po prostu jak już coś piszesz, to konkretnie. A jak Ci się nie chce wyjaśniać, to po co w ogóle zaczynać? Na razie mówisz do mnie coś w stylu: “jesteś gópi i na niczym się nie znasz”. Fantastycznie się dyskutuje w ten sposób.
czerwiec 29th, 2011 o godzinie 9:24
“jestem w stanie stwierdzić, popierając to konkretnymi przykładami, że autor nie jest osobą wystarczająco kompetentną”
Słucham was od pewnego czasu i zawsze kiedy zaczynacie temat polskiej branży brakuje mi w waszych wypowiedziach jednej rzecz - przykładów. Weźmy za przykład powyższy fragment felietonu. Krytykujecie kogoś podpierając się przykładami, o których nic nie wspominacie. Fajnie was się słucha, felieton również ciekawy, ale bardzo bym chciał, abyście przy okazji kolejnego podcastu ponownie zahaczyli o temat polskiej branży, tym razem podając konkretne przykłady niekompetencji polskich dziennikarzy. Akurat w powyższym felietonie autor podaje przykłady braków wiedzy językowej pana Gonciarza, ale kiedy krytykujecie Polygamie, Gamezille, czy inne portale, brakuje mi uzasadnienia waszej opinii. Sam od nieco ponad roku piszę o grach dla jednego z polskich portali i bynajmniej nie uważam się za jakiegoś specjalistę. Wręcz przeciwnie, zdaję sobie sprawę, że popełniam błędy, ale chcę się rozwijać i chętnie posłucham o tym, co jest dobre, a co nie.
czerwiec 30th, 2011 o godzinie 14:37
Osobista vendetta juditha na mnie trwa os jakichs 5 lat, wiec spiesze z uspokojeniem, ze to akurat jakas tam manifestacja glebszej nienawisci. Pozdro. Nastepnym razem moze cos z oficjalnych zrodel, a nie prywatnego kanalu omowimy? Albo moze powiem ci jakie masz bledy stylistyczne w cv, jesli wchodzimy na te rejony.
srsly, zyj zycie.
czerwiec 30th, 2011 o godzinie 19:32
Niesmaczne wycieczki osobiste są… niesmaczne. Komentarz odnosi się do obu stron.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 14:21
Poważnie zastanawiam się, skąd w osobach piszących komentarze i w samym autorze artykułu bierze się tyle nienawiści. Panowie, nie odpowiada Wam to, co robią polskie serwisy, to ich nie czytajcie. Na bogów, przymusu nie ma. Ale insynuacje dotyczące czyjejś pracy i tego, jak on wygląda, zostawcie dla siebie, bo nie macie o tym pojęcia.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 14:46
Krzysiek — o nie, aż tyle uwagi Tobie nie poświęcam, naprawdę mam ciekawsze rzeczy do roboty. Wynajdywanie koszmarków językowych w Twoich GOLowych materiałach to żaden problem, pod warunkiem, że ma się abonament — jakoś nie zamierzam go kupować. Z filmów na tvgry.pl wystarczy pierwszy lepszy wywiad z jakimś twórcą, widać że nie stosujesz wymowy ani akcentowania, które postulujesz, wszędzie są polskie naleciałości.
A że ja robię błędy w różnych rzeczach, to jakby normalna sprawa. Między innymi właśnie dlatego nikogo nie pouczam. Nie wiem dlaczego Tobie wydaje się, że możesz. Popracowałeś troszkę z Rysławem i wydaje Ci się, że masz do tego kwalifikacje? Rezultat pokazał, jak bardzo się pomyliłeś.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 14:52
“Ludzie, którzy sądzą, że w internecie są autorytety”
lipiec 1st, 2011 o godzinie 15:04
“Jestem jak najbardziej za promowaniem wiedzy, ale bez rozpychania się łokciami i efekciarstwa. Mogę mieć tylko nadzieję, że nie jestem w swoim sprzeciwie odosobniony, a dzięki sprawnej weryfikacji czytelników takie wydarzenia będą jedynie drobnymi incydentami, o których wszyscy szybko zapomnimy.”
BTW byłby z Ciebie niezły politruk, ładne, okrągłe zdania.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 15:58
Bardzo, bardzo proszę mnie nie wciągać w ewentualne przepychanki. Wystarczy mi jeden shitstorm z joemonstera :/
lipiec 1st, 2011 o godzinie 20:03
>właśnie dlatego nikogo nie pouczam
pouczasz w temacie kreowania wizerunku i tworzenia tresci, stawiajac sie ponad jakies kilkadziesiat osob ktorych prace dissujesz w tym wpisie. i to mnie zarzucasz hipokryzje?
>Rezultat pokazał, jak bardzo się pomyliłeś.
na jakiej podstawie stwierdzasz porazke? wlasnie bardzo fajna dyskusja z tego wynikla, pojawily sie filmy innych osob, rozmawia sie.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 20:32
Ale co to jest za pouczanie, to są banały, o których aż wstyd było pisać. Takie zasady funkcjonują od czasu tworzenia się społeczeństw ludzkich. Gdybyś wyszedł z czymś takim na ulicę i zaczął przemawiać publicznie to zostałbyś wyśmiany lub zignorowany (chociaż w dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym).
Przecież nikt Ci nie broni robić za autorytet w sprawie gier komputerowych i ich historii, tak samo znasz się na tworzeniu i obróbce materiałów video. Po co było się pakować w kwestie językowe?
Nie wiem, może na Golu wszyscy padają na kolana, ale ja obejrzałem te filmiki tylko dlatego, że podlinkowała je Polygamia. A tam jakoś nie widzę tej fajnej dyskusji w przyjaznej atmosferze, pomijając nawet tych, którzy przyszli się tam wyżyć.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 21:30
ale w zasadzie o co ci chodzi? bo sam nawet nie wytknales tu specjalnie bledow, wskazales przeoczenie rozkminy z daktylami jako dowod na nie wiadomo w sumie co - ok, pewnie wiesz wiecej o fonetyce niz ja (ale nie chcesz nikomu tej wiedzy przekazywac - Twoje prawo), ale ja pewnie wiem wiecej niz docelowy odbiorca tego filmu. a tekst o daktylach akurat nikogo z tych odbiorcow by nie obchodzil, bo taki komunikat nadaje sie dla studentow filologii. mam w domu anglistke, ktora gani mnie za wszystkie bledy lepiej niz Ty czy jakikolwiek inny internauta.
wiecej osob sie z filmiku dowiedzialo jak wymawiac tytuly gier niz przezylo katharsis po lekturze Twojego wpisu. nie rozumiem agresora, serio.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 21:36
“na jakiej podstawie stwierdzasz porazke? wlasnie bardzo fajna dyskusja z tego wynikla, pojawily sie filmy innych osob, rozmawia sie”
Krzysiek, dyskusja to zło, powinno być tak a tak. Najlepiej żeby decydowali o tym ludzie wykształceni i do tego predestynowani, wiesz, tacy z dyplomem wyższej uczelni.
“Gdybyś wyszedł z czymś takim na ulicę i zaczął przemawiać publicznie to zostałbyś wyśmiany lub zignorowany”
To odpowiem Ci jak na ulicy - to po ki c**j w tego Gonciarza/Polygamię/polskie serwisy o grach klikasz? Zignoruj, jak sam radzisz.
Idź sobie gdzie Ci dobrze, a nie obrażaj ludzi, których nie znasz i nie wiesz co robią oraz jakimi kryteriami posługują się w swojej pracy.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 22:04
Chodzi mi o to, w największym skrócie, że żaden z Ciebie Mirosław Bańko, tak samo jak i ze mnie. A przydałoby się najpierw zapracować choć na ćwierć autorytetu kogoś tego typu, żeby innych pouczać w danym temacie. Uniknąłbyś ogólnego wkurwu ze strony wielu czytelników. Rysiek może sobie na coś takiego pozwolić, ale i on jest wyjątkiem w tej branży, takich ludzi już raczej nie będzie.
A, i to nie jest tak, że ja nie chcę przekazywać swoich wiadomości, ja praktycznie nie mam na to czasu Właśnie gonię z oddaniem 200-stronicowego projektu dla pewnego biura z lądka-zdroju, na co miałem niespełna 2 tygodnie. Ale mniejsza, to o fonetyce to był tylko przykład, zapewne na potrzeby filmiku trzeba by to zrobić krócej i bardziej strawnie. Natomiast Ty pojechałeś za bardzo w drugą stronę: argument typu “wymawiajcie tak, bo tak i już” albo “jeśli nie chcecie uchodzić za wieśniaków na dzielni, to mówcie tak” — to jest wysoce niepedagogiczne Część osób się przez to przebiła, ale dużo było głosów krytycznych i trollujących właśnie z tego powodu. IMO Mogłeś zyskać znacznie więcej poparcia dla tej inicjatywy, gdyby takiego podejścia nie było.
lipiec 1st, 2011 o godzinie 22:50
kgonciarz -> to ja wytlumacze o co chodzi.
ludzi, kt uzywaja poprawnej, wyraznej angielszczyzny (rispect Ryslaw) jest na swiecie moze 1 procent. pewnie mniej. pisze to z perspektywy osoby, kt spedzila lacznie jakies 8 lat w uk/usa/irlandii i odwiedzila kazdy z europejskich krajow, gdzie ang jest drugim jezykiem (np norwegia). poziom wymieszania kulturowego jest obecnie tak wysoki, ze, paradoksalnie, latwiej jest porozumiewac sie bez udawania akcentu i bawienia w fonetyczne wygibasy, niz nasladujac krolowa i lektorow bbc. co wiecej, jak odwiedzisz sobie wyspy, a ominiesz centra metropolii, to recze, ze potniesz sie, a nie zrozumiesz autochtonów, zwlaszcza tych starszych wiekiem.
problem jest tylko taki, ze twoj filmik to dywagacje akademickie, oderwane od rzeczywistosci. proponuje wycieczke do mm (w koncu, nie dla idiotow) i drobne zakupy. szybko wyleczysz sie z ksiazkowych regulek, albo zaczniesz zawracac rzeke kijem. gwarantuje tez, ze w brytyjskim gamestopie zrobia wielkie oczy jak po kanciastym ‘ken aj hef’ wrzucisz perfekcyjne tomb raider. to sie nazywa dysonans. pewnie wiesz, jaka jest definicja tego slowa, ale zalecalbym zrozumienie zjawiska - ulatwia zycie.
zakladam jednak, ze dobrze wiesz o czym pisze powyzej, stad z ytubowych filmikow wieje irytujaca hipokryzja, o ktora tutaj wszyscy sie spinaja.
lipiec 2nd, 2011 o godzinie 7:11
cioruss, i tu jest wlasnie najwiekszy problem z krytykami tych filmikow o wymowie. Wszyscy (moze poza Dr Judymem) czepiaja sie tylko akcentu, a zapominaja, ze niektorzy z polskich graczy (w niemalej czesci) po prostu zle wymawiaja i o to w tym wszystkim chodzi. Bo czy ktos mowi z akcentem RP, szkockim, angielski, jamajskim, poludniowo afrykanskim, australijskim, irlandzkim, nie nigdy nie powie “Dżirs” na Gears. Moim zdaniem to jest ta najistotniejsza sprawa.
Nie powiem, duzo sie dowiedzialem o daktylach i fonemach z tych dyskusji, ale nie sadze, ze sprawa jest na tyle warta szumu, zeby tak sie pienic po jednej i po drugiej stronie.
Powtorze to co napisalem wczesniej i co napisal tutaj KGoniciarz. Te filmiki o wymowie byly na prywatnym kanale youtube’a, a nie na tvgry, i wrzucone na bloga. A jazgot zrobil sie jakby autor rozpychal sie lokciami i wyemitowal go w TVP zaraz po Wiadomosciach. To, ze Polygamia zrobila z tego newsa, i ze inne male blogi skopiowaly go, to nie jest wina KGonciarza, pewnie dowiedzial sie o tym po fakcie. Caly ten szum teraz jest juz bezsensowny, bo przestalo miec znaczenie kto mial jakie intencje.
lipiec 2nd, 2011 o godzinie 9:36
Tymek - wychodzę z założenia, ze ktos, kto ma sie wyłożyć w rozmowie z angolem na tematy growe juz poznał podstawy obcego języka, bo jak inaczej ma te rozmowę zagaic? Hi, Tomb Raider, ok?
jasne, moja edukacja ang zaczęła sie od dosa i larrego, ale pozniej jednak musiały wskoczyć podstawy, a z nia wlasciwa wymowa. daktyle pojawiają sie w edukacji pozniej, inaczej stawiasz dom zaczynając od tapet.
co do filmu na yt, to nie ma czegoś takiego jak kanał prywatny w tym przypadku. prywatne to są zdjecia na picassie, jak zblokujesz ja hasłem. to normalny feed, kt oglądalność dostała kopa dzieki poli tubie.
raz jeszcze zaznaczenie. w żadnym przypadku nie krytykuje inicjatywy. boli mnie dysonans opisany we wcześniejszym poście i ton wyp
lipiec 2nd, 2011 o godzinie 9:41
cioruss: w ktorym filmie sugeruje perfekcyjne wymawianie ‘tumrejda’? chyba mnie z kims mylisz. i na pewno nie widziales drugiej czesci, w ktorej tlumacze w duzych szczegolach swoje podejscie do akcentowania w potocznej mowie. polecam zobaczyc i jeszcze raz rozwazyc spinke.
wciaz czekam na to, az ktos mi wytknie bledy (poza god of war, do ktorego to juz sie przyznalem wszystkimi mozliwymi kanalami). zreszta w ogole cioruss troche nieslusznie trzymasz z judymem (?) bo podejscia macie skrajnie rozne - ty mowisz ze to dywagacje akademickie, on twierdzi ze wiedza laika z ulicy i akademickie by sie przydaly. to, ze macie we mnie wspolnego ‘wroga’ wcale tych stanowisk do siebie nie zbliza.
ogolnie ciesze sie ze w tej dyskusji w koncu wszyscysmy popuscili i nauczylismy sie zgodnie nie zgadzac. ja twierdze, ze osiagnalem zamierzony cel - wam sie nie podoba sposob, w jaki to zrobilem. ale kilkaset osob w polsce jest o pare ciekawych faktow madrzejsza, wiec oplacilo sie.
lipiec 2nd, 2011 o godzinie 10:10
Dobrze, że w komentarzach na Fantasmagierii co się ruszyło, tylko ta atmosfera trochę nerwowa.
Poza tym wydaje mi się, że kwestia “autorytetów” w branży to temat szerszy, i nie koncentrowałbym się tylko na K. Gonciarzu, bo są w Polsce więksi grzesznicy. Piotrek mógłby, jak by chciał jak mniemam, zacząć cykl takich artykułów.
Niesamowita kariera i to jak te wszystkie filmiki zaczęły żyć własnym życiem (bez intencji autorów?) to ciekawy temat dla socjologów. Wystarczy przeczytać komentarze na pewnej satyrycznej stronie, żeby stwierdzić, że Polacy ciężko trawią takie produkcje.
lipiec 4th, 2011 o godzinie 13:03
“Poza tym wydaje mi się, że kwestia “autorytetów” w branży to temat szerszy, i nie koncentrowałbym się tylko na K. Gonciarzu, bo są w Polsce więksi grzesznicy.”
#ludziektórzywierzą w autorytety w sieci
Obudźcie się. Każdy ma ten sam internet i dostęp do tych samych czytelników. Pokażcie im klasę, a nie marudźcie.
lipiec 4th, 2011 o godzinie 14:19
Sorki, ale chyba “kontent” określa czytelników i grupę docelową.
lipiec 4th, 2011 o godzinie 14:47
Radek Zaleski -> czy to nie ty siedzisz za sterami czesci pseudo-blogow w agorze?
jesli tak, to nie pisz bajek o klasie, bo twoim glownym celem jest zwiekszenie ogladalnosci, a nie podnoszenie poziomu. gry to teraz taki sam temat jak motoryzacja i celebryci, trudno sie dziwic, ze serwisy (??) moto, technologie, plotek czy poly (tak z glowy rzucam) to fabryka taniego copy+paste. jest zapotrzebowanie, plynie kasa, ok, rozumiem, ze z czegos trzeba zyc i to, ze na swiecie wiekszosc ludzi jest malo rozgarnieta tez juz zaakceptowalem.
mnie to nie opdpowiada - zwyczajnie nie zagladam, chyba, ze ktos czasem podlinkuje jakiegos kwiatka (patrz wpis 14latka o wyzszosci w1 nad w2 pod gamecornerem) i wtedy nie wiem, czy smiac sie czy plakac.
sadzac po ociekajacym cynizmem wpisie o autorytetach w necie wnosze, ze gdzies tam w srodku jednak nie jestes zadowolony z wszechobecnej miernoty prezentowanej na blogach przez siebie zarzadzanych. ale to twoj problem, nie nie wciagaj nas (mnie) do szamba, zeby na chwile poczuc sie lepiej.