Fantasmagieria - Podcast 119 - “Wszystkie wasze bazy są należą do nas”
Niebezpieczeństwa związane z aktywnością ruchową podczas gry na konsoli Wii zajmą nas tylko na chwilkę, bo gros czasu poświęcimy tematom jak zwykle ważkim.Wśród gier, o których rozmawiamy znajdą się m.in. Alpha Protocol, Bayonetta, Darksiders, itd. Nie byłaby to Fantasmagieria, gdyby zabrakło dygresji, ale nie ma co psuć słuchania zdradzając za wiele, więc zamiast dłuższego wpisu dla osłody mała galeria.
Nie zapomnimy o kącikach iPhone’a i kulturalnym. W tym ostatnim np. o komiksie Thorgal.
Zapraszamy do słuchania i komentowania!
Ściągnij sto dziewiętnasty odcinek podcastu
Autor: Dahman
Tagi: Alpha Protocol, Bayonetta, Chris Avellone, Darksiders, fantasmagieria, God of War, Justified, Nocni wedrowcy, Obsidian, podcast, Princess Mononoke, Skies of Glory, Spirited Away, Thorgal, Wii
kwiecień 26th, 2010 o godzinie 20:39
Za samą muzykę na wstępie macie u mnie piwko (T-raperzy - Oddam) Biorę się za przesłuchanie .
kwiecień 26th, 2010 o godzinie 20:49
T-Raperzy znad Wisły - AWESOME
kwiecień 26th, 2010 o godzinie 21:54
W bayonnecie jak jest ekran ładowania wciskamy back albo start i wtedy mamy arenę do trenowania:)
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 12:18
Jeśli chodzi o kwestię spłaszczania jakichś motywów biblijnych czy mówiąc ogólnie tego co Pan Piotr nazywa źródłem, to zupełnie się nie mogę zgodzić z takim postawieniem sprawy. Ostatnimi czasy sprawa jest poruszana głównie ze względu na God of War, Dante’s Inferno, a w tym przypadku Darksiders. We wszystkich tych trzech przypadkach źródła są naprawdę płaskie. Niewiele więcej da się tutaj uprościć. Boska Komedia dla wszystkich, prócz badaczy przełomu epok musi zdawać się nudnym zbiorem plotek o ówczesnych mieszkańcach Florencji. W grze Viceral Games fabuła i sceneria jest pretekstem do niezłego gameplayu i podobnie w pieśni „Piekło” cała ta wędrówka to pretekst do opierdzielenia dupska kolesiom którzy zaszli Dantemu za skórę.
Podobne zażenowanie (bo głównie zażenowanie odczuwam słysząc opnie o “spłaszczaniu”) wywołują u mnie, zdania o interpretacji mitów jaką podaje God of War. Proszę… mity same w sobie są prostymi opowieściami i oprócz gwałtów i kastracji, w warstwie fabularnej jest w nich niewiele głębokich myśli. a jeśli ktoś kiedyś mi powie że w czarodziejskich książkach rybaków, niewolników, cieśli i innych wieśniaków sprzed 2000 lat, jest jakaś niesamowita głębia to niech się przebada. Czego w tekst nie włożysz tego nie wyciągniesz, tym samym jak się postarasz to i Pacman Bedzie niesamowicie głęboki.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 12:44
Nie wiem, czy udało mi się jasno sformułować myśli w odcinku, ale generalnie uważam, że materiały źródłowe (w tym przypadku mity lub Apokalipsa wg Św. Jana) stanowią świetną podstawę, zaprawę, dzięki której tworzyć można lepsze historie. Tu ważne jest, aby nie bać się posłużyć licentia poetica.
Mogą z tego wyjść rzeczy ciekawe (Brimstone), w porządku (Constantine), czy kiepskie (Legion), ale nadal ciekawsze niż większość tych tzw. materiałów źródłowych, z których czerpią.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 13:02
zgadzam się z przedmówca. jesli mowimy o grach, to nie ma nic złego w dowolnym zapozyczaniu i modyfikowaniu dowolnych treści. przypomnę, ze dyskutujemy to u jednej z form spedzania czasu w ramach szeroko pojetej rozrywki. z definicji, musza byc jasno określone zasady rozgrywki i fun, a cała reszta jest tylko narzędziem pomagajacym trafić do danego grona dbiorcow. koniec, każda ideologię dorobiona do powyzszego, to co najwyżej zindywidualizowane pobozne zyczenia.
gdybyś Piotrze powiedzial, ze tło fabularne ds narusza Twoje wartości religijne, to ok. Gdybyś zwrócił uwagę, ze to tło nie jest spojne w obrębie przestrzeni ds, a przez to nie pozwala dobrze się bawić, to faktycznie, mamy powód do narzekań.
ale twierdzenie, ze uproszczenie treści zebranych 1700 lat temu na zupełnie inne potrzeby psuje frajdę z klikania w xa, to zdecydowanie naduzycie.
wiesz jak brzmia Twoje slowa w podcascie? ds jest slabe, bo nie jest biblia.
Dahmanie, odnoszac sie do Twojego zapytania o nachalnosc nawiazan w grach, odpowiadam, ze to zalezy
generalnie, nie ma czegos takiego jak ‘nawiazanie’ gdy rozpatrujemy dany twor jako odrebna calosc. to, co mamy to odbiorce i narzędzia do osiągnięcia celów.
oznacza to, ze jeśli tworzymy grę na bazie mitow greckich na rynek japoński, to musimy zamieścić wiecej treści bezpośrednio w produkcie, aby gracz rozumiał np jakie są motywy napotykanych bohaterów. w takim przypadku wrzucenie samych imion to nie jest puszczanie oka w kierunku wyedukowanych odbiorców - graczy, tylko wtopa na etapie projektowania.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 14:57
Tym razem ja też muszę się nie zgodzić z Piotrkiem. Dla mnie na przykład Biblia jest wyłącznie tworem kultury i jako taki jest dosyć nudna niestety. Nie chcę nikogo obrażać, żeby było jasne. Po prostu uważam, że są ciekawsze książki. Z drugiej strony zawsze interesowały mnie i podobały mi się nawiązania do Biblii w popkulturze i między innymi dlatego planuję zakup Darksiders.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 15:03
cioruss & shakadu - obaj się mylicie, przyjmując punkt prostego ludzika z ulicy, który bierze mity greckie lub Biblię i czyta je, ot tak. Owszem, tak można, to jeden z punktów widzenia, ale nie próbujcie wciskać innym kitu, że jedyny i obowiązujący
Mity greckie to znacznie więcej niż tylko zwykłe powiastki i starożytna sieczka, tylko że kluczem do choćby zaczęcia rozmowy na ten temat jest zgłębienie wiedzy nt. modelu postrzegania rzeczywistości językowej Greków, który diametralnie się różnił od czasów, powiedzmy po Arystotelesie (tj. niereferencjalnego modelu języka). Dopiero po odrobieniu lekcji w tej podstawowej kwestii można by zacząć analizować symbole, szukać tropów i toposów. Podobne zabiegi wykonuje się w przypadku Biblii, szukając głębszego sensu.
Ale oczywiście łatwiej jest przekartkować Biblię czy Parandowskiego, poczytać 15 min. i rzucić w kąt mówiąc nudy, niż przychylić karku i poszukać co na temat ww. miały do powiedzenia wielkie umysły różnych epok, w końcu to tylko źródła na których kształtowała się cała kultura/cywilizacja europejska, no big deal A potem można rzucać takimi wesołymi hasełkami jak wyżej, ku własnemu samozadowoleniu.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 16:13
@ Judym - Musisz przyznać, że takie podejście do mitów, Biblii czy podobnych zagadnień jest żmudne, czasochłonne i generalnie ciężko go wymagać od ludzi, którzy nie studiują literatury albo nie zajmują się nią “zawodowo” (z braku lepszego słowa). Jeśli czytam książkę to dlatego, że chcę przeczytać akurat tę konkretną książkę. Nie mam ochoty poświęcać wolnego czasu, który mogę wykorzystać na obejrzenie filmu, posłuchanie muzyki czy pogranie w gry. Pewnie - jeśli ktoś ma takie hobby i jest gotów przeznaczać dużą część wolnego czasu na wyłapywanie niuansów takiej literatury to jak najbardziej ok. Tylko proszę, nie mów np. Damianowi, że jeśli podoba mu się Darksiders, to musi koniecznie przeczytać Apokalipsę.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 16:20
@Dr Judym - g… prawda. Wyszukiwanie tropów i toposów w jakimkolwiek dziele nie jest niczym więcej niż intelektualną zabawą. Jak sobie przypomnę czasy licealne sam pamiętam jak pisałem rozprawkę o Darth Vaderze jako bohaterze bajronicznym świetnie się przy tym bawiąc. Natomiast nie dodaje to w żaden sposób “głębi” Gwiezdnym wojnom. Umieszczanie motywów mitologicznych w liryce nie służyło dodaniu wierszom głębi, a jedynie miało za cel “uintelektualnić” wiersz, tak by znajomość mitologii była potrzebna do jej zrozumienia.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 16:26
Piotrze, ponieważ nie tylko nie odniosles się do tresci mojego wpisu (krytykujacego Twoje podstawy do oceny ds), ale również wszedłes na ścieżkę osobistych wycieczek m.in kpiaco okreslajac nasze wpisy tworami prostych ludzikow z ulicy, pozwól, ze zwroce uwage na jedno:
przysluchujac się/czytając praktycznie wszystkie Twoje wypowiedzi zamieszczane w obrębie fantasmagierii, odnoszę wrażenie, ze po kilku latach indoktrynacji w stylu ‘co poeta miał na mysl’, dzwigasz unikalny
bagaż wiedzy, z kt ewidentnie nie masz co zrobić. co gorsza, jeśli już znajdujesz jej zastosowanie, to tylko w celu poniżenia oponenta/produktu.
chciałbym zauważyć, ze to nie ja tlumacze instrukcje obsługi do samochodów po 5 latach zapoznawania się ukochana historia ideii. proponuje wszelkie frustracje wyladowywac przed lustrem, a nie na mnie.
pisząc powyzej o bezpodstawnych zarzutach odnosnie splycania tematow biblijnych w ds nie odnioslem sie krytycznie ani do Ciebie - personalnie - ani do samej biblii. nie napisalem kpiaco, ze o projektowaniu produktu masz pojecie ludka z ulicy, wytlumaczylem zaś, ze powód dla kt splycenie następuje wynika z innych oczekiwań odbiorcy.
nie przytaczalem tez autorytetów, sadzac, ze potrafisz myśleć samodzielnie, ale najwyraźniej muszę zaznaczyć, ze od 8 lat jestem zawodowo w ciaglym kontakcie z ludzmi zarzadzajacymi produktem, z branża growa wlacznie - i wierz mi, ludzie Tobie podobni tez maja swoją szyfladke i jak tylko będzie Was wiecej, to dostaniecie wszystko, od szczoteczek do zębów z cytatami Homera, po przeintelektualizowane gierki.
dlatego zaznacze raz jeszcze, na innym przykładzie, abyś zrozumiał idę (nomen-omen): jako kierowca wyscigowy, zarzucając dowolnemu pickupowi, ze nie trzyma się zakrętów przy 200km/h wystawiasz się na smiesznosc, bo te zostały zaprojektowane do przewozu towarów przy relatywnie niskich predkosciach.
za to możesz napisać, ze wg Ciebie pickupem nie zdobedziesz mistrzostwa w F1.
chciałbym tez zanaczyc, ze ten i poprzednie wpisy kierowane do Ciebie nie są wrogo nastawione. pierwotnie zwróciłem uwagę, kt, miałem nadzieje, jakiś rozszerzy Twoj światopogląd. teraz pisze z podobnym nastawieniem, no hard feelings.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 16:40
Na poziomie literatury mówienie, że mitologia to jednowymiarowy syf, to tak jakby powiedzieć że nie było takiej epoki jak renesans
Kelebrin - bardzo ciekawe, tylko że tak jakoś studiowanie m.in. mitologii greckiej doprowadziło do tego, że odkryto istnienie innych modeli postrzegania rzeczywistości językowej niż nasz obecny. Stąd, mówiąc twoim stylem, nie p…. mi tu, że jest to tylko intelektualny onanizm, bo jest to coś znacznie więcej - oprócz tradycyjnego bujania się pomiędzy analizą i syntezą jest w tym dążenie do zdobywania/pogłębiania wiedzy. I czy ci się to podoba czy nie, to tak się właśnie dzieje. Ludzie do dziś grzebią się starociach dawnych cywilizacji i znajdują tam niesamowite rzeczy, każące weryfikować poprzednie obowiązujące tezy.
Ja rozumiem, że dla ciebie i reszty chłopaków znajomość historii literatury i tudzież filozofii skończyła się na poziomie liceum, ale nie dla wszystkich Nie powiem, sam miałem te kursy na studiach dawno temu (nie mówię tu o popierdókach typu zajęcia przez semestr raz w tygodniu, tylko o kilkuletnich wykładach i ćwiczeniach), ale bez przesady. Bez zaglądania do książek wiem, że to co mówicie to brednie.
Oczywiście nie wymagam od gier bóg wie czego w kwestii fabuły, ale ile jeszcze będzie takich tytułów, które biorą sobie dany “setting”, związany z daną epoką czy dziełem, żeby łatwiej móc przyporządkować nazwy do pikseli, które mam zatłuc i nic ponadto?
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 17:11
@Judym - Dlaczego właściwie Twoim zdaniem miałoby nie być takich gier? Przecież to nie działa tak, że ktoś przeczytał “Boską komedię” i tak mu się spodobała, że stwierdził “muszę zagrać w grę”. Wręcz przeciwnie - to gra może zachęcić kogoś do sięgnięcia po książkę. Innym przykładem mogą być mity i GOW. Ja w tym nic złego nie widzę.
Do innego punktu widzenia już Cię nie przekonuję, bo to nie ma sensu. Zauważ tylko, że ci “grzebiący się w starociach” poświęcają temu swoje życie i jest to ich zawód. Nie możesz wymagać od wszystkich takiej wiedzy na temat literatury.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 17:26
Mity greckie to nic innego jak zwykłe powiastki i starożytna sieczka. Klucz, o którym Dr Judym mówi to pewien konstrukt teoretyczny, który nie jest (jak żaden z modeli w obrębie językoznawstwa, a mówiąc szczerze nauk w ogóle) w żadnym wypadku, czymś pewnym, prawdziwym, czy ogólnie obowiązującym. Klucz ten można stosować jak się go już zbuduje nie istnieje on jakoś obiektywnie.
Oczywiście można zaproponować taki sposób interpretacji mitów nie jest to jednak sposób konieczny.
Parandowskiego wykładnia mitów jest dla mnie w dużej mierze lekturą dla dzieci, jeśli mogę cokolwiek komukolwiek polecić to wykładnie Roberta Gravesa mitów greckich i to jest lekcja do odrobienia, która zadałbym Drowi Judymowi zanim zacznie dyskusje na temat źródeł.
Kwestia biblii i jej odczytania literalnego bądź hermetycznego to problem podejmowany już przez starożytnych Żydów (Filon Aleksandryjski to super przykład, zresztą tak jak arabscy filozofowie) o rozstrzygnięcie trudno. Moje prywatne natomiast wyczucie smaku mówi mi że biblia to niezwykły suchar.
To że tekst jest podstawą czy leży gdzieś u źródeł jakiejś kultury nic tak naprawdę o głębi, kompleksowości czy znaczeniach w samym tekście nie mówi; mówi tyle że przez wiele lat ulegał on (ten tekst) aktualizacji. Nadawał się do czegoś w perspektywie struktury jaka jest kultura. Jeśli zwrócimy uwagę na powiedzmy, zmienną liczbę tytanów opiekujących się planetami (14, 12 następnie 6 itd.) to dojdziemy do wniosku że powody tej zmienności w czasie są prozaiczne, a głębia jakakolwiek to zawartość dodana dużo później, przez poetów, filozofów i tego typu zmyślaczy.
Nie dam się, ujmując innymi słowy, namówić nikomu na uznanie że w jakimkolwiek tekście jest jakaś wartość, niezależna, transcendentna czy coś w tym stylu. Śmierdzi mi to strasznym zadęciem i hermeneutyką filozoficzną, którą uważam za pomysł paru nadętych Niemców na to jak założyć super ekskluzywny klub dla ćwierćinteligentów co chcą być mądrzy ale nie chciało im się uczyć matematyki.
Podejrzewam że o ile Dr Judym mógłby się zgodzić na to, że na interpretacje trzeba się wcześniej umówić, nie jest ona konieczna i jest tylko i wyłącznie kwestią umowy, a nie czymś co jest w tekście, (inaczej mówiąc - niema żadnej wartości w tekście samym) to ja zgodziłbym się z Drem Judymem, tym samym byli byśmy zgodni.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 18:22
Ja tylko chcialem powiedziec, ze podoba mi sie dyskusja i czekam z wytesknieniem na odpowiedz Dr Judyma.
Nie zebym sie z wami zgadzal ale milo widziec dojrzala w sumie dyskusje
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 19:30
To jest intelektualny onanizm, ale wszyscy wiemy że masturbacja prowadzi do wielu ciekawych wniosków na różne tematy.
Po prostu nie podoba mi się zarzut, że aby rozmawiać o literaturze trzeba się na niej dogłębnie znać. Np. o istnieniu Boga można rozmawiać nie znając teorii monad Leibnitza, ba czasem doprowadza to do o wiele ciekawszych wniosków. Wszystko co nazywamy symbolem, toposem czy tropem służy przede wszystkim katalogizacji i modelizacji literatury. Oczywiście może to być pasjonujący temat dla badaczy, a grzebanie w mitologii może doprowadzić do różnych naprawdę ciekawych rzeczy. Ale nie to decyduje czy dzieło jest płytkie czy nie.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 20:52
A ja wtrącę od szarego człowieka coś.
Nie trzeba być “Einstein’em” żeby móc powiedzieć tak: ta książka jest zajebista, Mozart to był kolo, a ten filozof, nazwiska nie pamiętam, to łebski facet. Po prostu pewne rzeczy się czuje, wie.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 21:20
Shakadu: Gratuluje podejścia i pięknej obrony swojego zdania. Właśnie coś takiego chodziło mi po głowie, gdy słuchałem wypowiedzi Judyma. Ale nie potrafił bym tego tak zręcznie przedstawić jak ty. Generalnie przyłączam się do frakcji której nie podoba się podejście Piotra:). Miałem kiedyś w szkole taką panią profesor, która przyjmowała tylko jedyną słuszną interpretacje np wierszy czy obrazów i ni cholery nie można było nazwać np Biblii czy Mitów greckich, zbiorem opowiastek. A co jeśli ja tak to czuję? Tak odbieram? szkoda,że nie potrafiłem jej tak odpowiedzieć jak shakadu. Interpretacja to kwestia umowy a nie coś co jest w tekście–100% racji.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 21:48
@bax - Każdy chyba miał w szkole taką nauczycielkę. Mnie z kolei przypomina się sytuacja sprzed kilku lat, kiedy próbną maturę pisała Wisława Szymborska. Nie udało jej się zdać (czyli uzyskać >30%), bo jak widać ludzie układający klucz do sprawdzania prac wiedzieli lepiej “co autorka miała na myśli”. Tak to jest z interpretacjami różnych utworów czy nawet filmów (np. Davida Lyncha). Generalnie, jeśli autor nie żyje i nigdzie nie zapisał jak należy rozumieć pewne rzeczy, to skąd pewność, że nasza interpretacja jest tą właściwą? Skąd w ogóle pewność, że jest jakaś jedna, właściwa interpretacja?
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 22:04
Wlasciwie to cos w tym jest.
Ja tez mialem takiego nauczyciela…
kolo byl od Matematyki i za chiny nie przyjmowal moich interpretacji, musialem sie trzymac wytartych standardow…
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 22:14
na rozluznienie tematu polecam dokument thinking xxx, akurat oglądałem 2 dni temu.
http://www.imdb.com/title/tt0438492/
tematyka porno, wiec powinna zaciekawic wszystkich
a na poważnie:
uznany portrecista fotograf robi sesje 30 topowym gwiazdom porno, w międzyczasie prowadząc rozmowy o ich motywacjach itp
żeby jednak było ciekawiej, zaprasza swoich znajomych, artysto i przeplata wypowiedzi ich wszystkch.
pisarka: te największe porno aktorki to prawdziwe feministki, które starają się udowodnić, ze rola kobiety blablabelkot
gwiazda: zaczęłam w tym robić, bo nie mialam wykształcenia i kasy, moja siostra była chora i zobaczyłam te ogłoszenie..
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 22:20
3Mis -> jeśli Twoje interpretacje były właściwe, to łatwo byloby to udowodnić w matematyce, tutaj nie ma litości. znow w przypadku pisarzy raczej ciężko powtórzyć ich tok myslowy, do szkoły nie wolno wnosić narkotyków i alkoholu.
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 22:29
Liczy się fakt ze miałem takiego nauczyciela również….
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 22:47
ok, zaskczylem.
widzę, ze tez nie masz co ze sobą zrobić, hotele to jednak przygnebiajace miejsca..
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 22:54
To nie do końca tak. Hotele same w sobie nie są złe… Kwestia lokaclizacji i towarzystwa. A jako ze mam 1 to idę spać
kwiecień 27th, 2010 o godzinie 23:31
@shakadu
+1
@cioruss
“tematyka porno, wiec powinna zaciekawic wszystkich”
Padłem =D
Przesłuchałem fantasmagierię i wszedłem tu, aby polemizować odnośnie słabej wg Dr. Judyma historii w serii “God of War”. Miałem napisać, że fabuła jest właśnie na poziomie mitów greckich, ale z satysfakcją zauważam że to nie tylko moje spostrzeżenie :]
Od siebie dodam że szukanie głębszego sensu w biblii czy mitologii jest dosyć karkołomnym zadaniem i przyznaję, że na poszukiwaczy owego sensu patrzę zarówno z politowaniem jak i podziwem. Jako osoba która przebrnęła przez cały stary testament (c-a-ł-y), stwierdzam, że niektóre z przypowieści, czy ksiąg, mogłyby równie dobrze zostać napisane przez tresowaną małpę posadzoną przed edytorem tekstu.
Problem według mnie polega na tym, że jakkolwiek jałowe i puste nie byłby teksty zapisane w biblii czy mitologii, wiele z nich stało się przyczynkiem do bardzo ciekawych i realnie wartościowych koncepcji filozoficznych. Nikt chyba nie odmówi wielkości dzieł Bonawentury czy św Augustyna, tylko dlatego, że wiele z ich dzieł krążyło wokół treści zawartej w biblii. To samo z Seneką, który bardzo często posługuje się środkami frazeologicznymi czy analogiami wyniesionymi wprost z (w jego przypadku rzymskiej) mitologii.
Biblia czy mitologia na pewno oddają w pewien sposób Zeitgeist epok w których zostały napisane, mogą być kopalnią informacji dla antropologa, historyka czy językoznawcy. Nie zmienia to jednak faktu iż ich realna wartość literacka dla współczesnego, przeciętnego czytelnika jest bliska zeru.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 6:51
Jednej rzeczy nie pojalem drogi Merib…
Z jednej strony chcesz polemizowac odnosnie slabej fabuly God of War mowiac ze jest na poziomie mitow greckich.
Z drugiej strony, przyznajesz, ze:
“ich realna wartość literacka dla współczesnego, przeciętnego czytelnika jest bliska zeru.”
Czyli z czym chciales polemizowac?
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 7:19
@Midknight => To, że Wisława Szymborska nie zdała matury z polskiego raczej źle o niej świadczy. Pisałem tą maturę 2 lata temu i by ją zdać wystarczyło umieć coś przeczytać i czasem zgadnąć intencję zadającego pytanie. A pisemną zdawało się pisząc w sumie parę zdań na krzyż i mniej więcej wiedziało się co napisać, żeby trafić w klucz.
Oczywiście możliwa byłaby bardziej kreatywna pisemna matura z polskiego, ale mielibyśmy taki sam wrzask wśród uczniów i rodziców jak w przypadku ustnej z polskiego, którą aby zdać wystarczy coś przeczytać, a dla niektórych jest to i tak za dużo.
PS. nie do końca zgadzam się, że mitologia czy Biblia to dla przeciętnego misia niedające się czytać g… Dyskusja wygląda jakby jedni widząc zadbany ogród zaczęli w nim szukać elfów, a drudzy kopali w poszukiwaniu trupa (parafrazując Douglasa Adamsa), a możemy przyjąć, że ogród jest taki jak widać.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 7:31
@Kelebrin ===> Po pierwsze, to urban legend.
Po drugie, wcale bym sie nie zdziwil, jesli by jakis poeta/pisarz nie zdal matury z interpretacji wlasnego tekstu.
Po trzecie, to by zle nie swiadczylo jak probojesz to ujac o tym artyscie.
To zle swiadczy o maturze i poniekad maturzystach…
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 8:03
Po pierwsze, mam nadzieję, że to jest legenda. Pisząc o tym, że źle o niej świadczy, miałem na myśli nie jej marny wynik, a raczej to, że tą maturę pisała tylko i wyłącznie po to by napisać ją źle. Gdyby jej zależało (jak większości maturzystów) na tym by ją zdać, na pewno by ją zdała. Taki wynik (jeśli wystąpił) świadczy o tym, że dała się wmanewrować marnym dziennikarzom w tak idiotyczny sposób dowodzenia słabości matury. Bo teraz człowiek, który nie zda matury z polskiego mówi, że nawet Szymborska jej nie zdała, zamiast: “Jestem debilem, trzeba było się przygotować.”
Po drugie, pisanie matury, jak i zarówno większości egzaminów na studiach to jest umiejętność do której wystarczy szczątkowa wiedza. Trafianie w klucz lub gust egzaminatora nie jest niczym chwalebnym, ale niestety tak to wygląda prawie wszędzie i zawsze gdy trzeba jakąś dużą grupę ludzi ocenić w sposób quasi-obiektywny.
Po trzecie matura ustna jest idealnie kreatywna: nie masz żadnego limitu jeśli chodzi o bibliografię (sam miałem w niej komiksy, powieść i opowiadanie sf) i masz mnóstwo tematów do wyboru + możesz na prawie rok przed maturą zaproponować własny temat. A ludzie (maturzyści, rodzice, dziennikarze) i tak jadą po niej jak po psim g…
Po trzecie to nie świadczy źle o maturzystach a raczej o całej edukacji w Polsce, która od zerówki do studiów doktoranckich jest naprawdę w kiepskim stanie.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 8:27
Jest legenda :).
Owszem byly takie eksperymenta ale nie z Szymborska. I w sumie nikt nie interpretowal swojego tekstu.
Co do trafiania w klucz i gusta to niestety masz racje.
Co do ustnej to nie wiem, za moich czasow byly trzy pytania i tyle.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 8:42
@Tzymische - Jesteś pewien, że to urban legend? Wydawało mi się, że na jakimś w miarę sensownym serwisie czytałem o tym, ale z drugiej strony to dawno było, więc mogę kręcić.
@Kelebrin - Wiem coś o “nowej maturze” - byłem w pierwszym roczniku, który ją pisał. W każdym razie chodziło mi właśnie o to co napisałeś - interpretacja polegająca na tym, żeby trafić w klucz wymyślony przez mądrego pana z CKE wcale nie musi być poprawna.
BTW. Dziś dosłuchałem podcast do końca i absolutnie podpisuję się pod opinią Judyma co do “Spirited Away” - piękna, wciągająca historia.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 8:44
Już odpowiedziałeś widzę. Ok w takim razie wycofuję się z tego.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 9:52
MiDknight ===> jakies 100%
http://atrapa.net/legendy/nowa-matura.htm
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 9:58
@3miś
Nie chodziło mi koniecznie o obronę fabuły GoW, raczej o przyrównanie jej do mitów, a fabularnie to podobny poziom. Z g..wna bata nie ukręcisz jak mawiają. A na swoje usprawiedliwienie dodam że na studiach miałem jeden semestr z logiki, zamiast kilkuletnich wykładów i ćwiczeń ;]
Z innej beczki: gratuluję reklamy na Polygamii! Mam nadzieję że Dahman nie poleciał wam po premii, żeby szarpnąć się na tą reklamę?
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:07
shakadu - co do interpretacji zgoda, co do całej reszty nie. Po pierwsze Graves to nie ten poziom i odrabianie lekcji raczej w liceum, a nie na studiach. Jakbyś zaproponował badaczy pokroju Kahna to bym jeszcze zrozumiał.
Po drugie, stawiając sprawę na twój sposób można się wywinąć z każdej dyskusji - wszystko jest względne, tak naprawdę nie można nic do końca udowodnić, odpowiednio mocne wgryzienie się w każdą dziedzinę oznacza dotarcie do granicy nauki i wiary itd. W takim razie było w ogóle nie zaczynać rozmowy, szkoda mi czasu na nihilistów. I tak myślisz kategoriami i używasz słów uznanych na mocy konwencji, których etymologia sięga również do takich dzieł jak mitologia i Biblia, choćbyś się nie wiem jak spinał to od tego nie uciekniesz
Btw. filozofowie i myśliciele byli z matmą i logiką za pan brat, inaczej się nie da. Cały argument o “lenistwie matematycznym” odpada, o czym z resztą boleśnie za każdym razem przekonują się studenci 1. roku
Nie zamierzam wciskać całego mojego (zanikającego już) doświadczenia w kwestii historii filozofii i literatury w pigułę pt. jeden akapit i zaprezentować tak, żeby wszyscy zrozumieli od razu - bo się nie da. To są lata studiów i dochodzenia do pewnych rzeczy samodzielnie. Mitologia, Biblia, jak i wszystkie dzieła uznane za ponadczasowe mają wiele warstw. Wy chcecie je wszystkie wywalić i zostawić tę jedną, najbardziej widoczną.
Pokusiłem się o takie maksymalnie uproszczone podsumowanie jednego z bardziej fascynujących odkryć tej głębszej warstwy mitologii (przynajmniej tego co pamiętam ), ale to w mailu do chłopaków jako ciekawostka. Nie wklejam bo za długie, a wy już zdecydowaliście, że poza podejściem dosłownym nic nie ma.
Z poglądem, że lepiej jest czytać teksty bez zaopatrywania się w jakąkolwiek wiedzę nie dyskutuję, bo to śmiechu warte, gloryfikowanie opcji pt. mniej wiedzy vs więcej jest niedorzeczne. No chyba, że ta wiedza komuś jest ciężarem i robi krzywdę, bo nie umie samodzielnie myśleć, to rozumiem Z mojej perspektywy cała ta rozmowa wygląda jak dyskusja klubu miłośników słońca krążącego wokół ziemi. Bawcie się dobrze, ale nie dziwcie się, że świat poszedł dużo dalej
Proponuję przejść do gier, np. z ciekawszych premier mamy SSFIV na horyzoncie. Tanie jak barszcz (22 funciaki), dużo nowych opcji, wszystkie postacie odblokowane, nic tylko brać i grać
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:26
Merib:> Zrobili taka promocje, ze zal nie skorzystac. Mam nadzieje, ze te “miliony” cos sie tam przewijaja klikna
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:27
Aha, bo chyba jednak nie doczytałem: w takim razie z twoim poglądem o interpretacji też się nie zgodzę, a przynajmniej nie do końca Owszem, jest to kwestia konwencji i cała nauka opiera się na niej, jak i na autorytecie, natomiast interpretacja ma swoje konkretne prawa i nie istnieje w totalnym oderwaniu od tekstu. Tak samo jak logika, będąc nauką meta względem języka i poznania, nie istnieje w oderwaniu od niego. To matematyka zastosowana do języka, ponieważ uważa(ło) się, że ta dziedzina nauk jest niepodważalna. Były nawet postulaty że ontologicznie świat matematyki jest odrębnym światem, istniałby nawet gdyby naszego nie było
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:45
@Judym - To o czytaniu tekstów bez zaopatrywania się w wiedzę było odpowiedzią na moje wcześniejsze wypowiedzi? Jeśli tak, to chyba trochę opacznie zrozumiałeś to, co napisałem.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:46
Premie? to mamy mamy jakies premie????
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:51
Ta dyskusja z ciekawej i merytorycznej stoczyła się w pustosłowie. A cała polemika wydaje się być na siłę, bo widać, że zaczynacie przekomarzać się kto ma większego “filozofa”.
Uważam, że każdy ma prawo interpretować tekst na swój sposób, choć zrozumiałe jest, że są pewne granice, ramy, o których mówi Judym i tu się z nim zgadzam.
W dogłębnej interpretacji wiadomo, ważne jest, aby znać tło tekstu i jego odniesienia, to jest ten klucz (choć nie musi być to ten jeden jedyny), ale co się z tego wyniesie (nie mówimy o suchych faktach czy treści) to już jest inna sprawa, bardzo indywidualna w kwestii odbiorcy.
Cały problem jest taki, że jedni chcą interpretować wiersze, inni prozę, a trzeci kronikę historyczną jaką nota bene jest Biblia, w dyskusji wrzycając je do jednego wora.
Z czasów antycznych zostało tak mało dzieł, tekstów, itd. w porownaniu do tego co z wieków kolejnych, że historycy, filozofoie, podniecają się nawet zapiskami rybaków. Takie czasy. A co by było, gdyby po naszej cywilizacji ostały się tylko książki Stephenie Meyer?
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 16:54
MiDknight - nie, w zasadzie odpowiedziałem tylko na posty shakadu, nie dam rady odpowiedzieć na wszystkie bo zajmie to kilometry miejsca, a mi łapy odpadną
Aha, jakby ktoś nie wiedział, to jesteśmy bandą amatorów-zapaleńców, nikt nam za to nie płaci i chyba nie chcemy, żeby nam płacił. Z tego co słyszałem, stawki w branży “dziennikarstwa internetowego” są dość niskie i raczej żaden z nas nie zamieniłby swojej aktualnej pracy na blogopisanie za pieniądze. No chyba, że ktoś oferuje, minimum 75-100 zł za znormalizowaną stronę tekstu? Wtedy miałbym jakiś pretekst, żeby wziąć mniej do tłumaczenia i twórczo coś popisać od siebie. W innym przypadku nie bardzo
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 17:50
Może nie jest oczywistym, że kiedy ktoś proponuje tezę, że tekst czerpiący z jakiegoś innego (dalej zwanego źródłem) tekstu, spłyca w tymże cokolwiek, to ja zapytuje się o to co oznacza „spłyca” i jak głębokie są źródła? Okazuje się natomiast że niema żadnej konieczności w uznaniu jakiejś magicznej, uniwersalnej, obiektywnej wartości źródeł rozpatrywanych. Trzeba pamiętać iż wartość rzeczona jest zrelatywizowana kulturowo. Językoznawstwo nawiasem mówiąc oraz ustalenia wewnątrz niego tez są zrelatywizowane. Można analizować jaki wpływ miała biblia na współczesną kulturę środkowoeuropejską czy na jakąś tam inną, taka analiza jednak poprzedzona musi być (ze względów metodologicznej przyzwoitości) pewnymi założeniami – swojego rodzaju umową. Dość przekonujące zdaje się być stwierdzenie że mitów greckich nie powinno się rozumieć poprzez pryzmat tego czym się nam one jawią być, a raczej powinno się je rozumieć przez pryzmat kultury, z której pochodzą. Innymi słowy istotny jest kontekst kulturowy danego tekstu. Jednak, za równie przekonujące uznać musze zdanie że z własnej kultury się wyleźć nie da. Dlatego właśnie wszelkie „głębokie odczytania” muszą być poprzedzone pewnego rodzaju umową, poza tym głębia sama jest w odczytaniu a nie w tekście. Nie można się upierać na głębie tekstu samego i zarazem szanować własnych zdolności do krytycznego myślenia. Mówiąc krótko nie próbuje się w żadnym wypadku wywijać z żadnej dyskusji na zasadzie strategii: „wszystko jest względne bitch” ale proszę, zachowajmy zdrowy rozsądek, przeintelektualizowanie i robienie zasłony dymnej wydumanymi pojęciami, tradycjami, autorytetami, sofizmatami, polityczną poprawnością, nie poprawnością itd. to największy problem humanistyki, a że sam w niej troszkę robie to mam z tym ogromny problem. Ludzie, którzy z naukowcami nie pracują na co dzień mogą mieć w dupie te problemy z zakresu socjologii nauki, mnie jednak szarpie rzucanie sloganów o głębi; skąd wiesz o tej głębi? Bo przesiedziałeś na studiach pięć czy dziewięć lat, i teraz głupio jest przyznać że ani się to nie przydało do zarobienia miliona dolarów ani zbyt to mądre? W takim razie głębia musi być i tyle. Znam mnóstwo ludzi, którzy studiują nie wiedzą o co w tym wszystkich chodzi ale są głębocy i noszą szalik.
Jeśli miałbym się zabawić w dekonstrukcję zdania Dra Judyma zawartego w jego wypowiedziach odnośnie problemu, to za „centrum” całego wywodu uznać muszę „nachylanie karku”. Dekonstrukcji jednak nie uważam za szczególną zdobycz myśli zachodniej wiec się nie zabawię i niech to zostanie taką zagadką intelektualną.
Bardzo wielu filozofów nie znało, nie chciało znać, albo nie szanowało matematyki i logiki.
Tytuł naukowy profesora od literaturoznawstwa jeszcze nie uświęca tego co profesor mówi, z doświadczenia wiem że często są to brednie. Jeśli chodzi o „nauki” humanistyczne to w zatrważającej ilości przypadków „prawda” w nich zależy od polityki i światopoglądu jaki jest waloryzowany przez grupę kolesi, którzy się na coś umówią. W tym kontekście polecam przeczytać Modne bzdury Sokala i Bricmonta, oraz w miarę możliwości prześledzić rozwój nauki zwanej studiami kulturowymi albo poszukać artykułu R. Dowkinsa „Postmodernism Disrobed” (chociaż Dowkins to też niezły świr kiedy idzie o religie i relatywizm kulturowy).
DR Judymie Logika nie powinna wiele mówić o poznaniu wystarczy że co najmniej jeden przedmiot da się poznać i o nim orzekać (albo w sformułowaniu ontologicznym: istnieje jeden co najmniej przedmiot żeby się o czymś dało orzekać). Meta języki i meta nauki to nauki o języku przedmiotowym czy nauce przedmiotowej (gwoli ścisłości żeby nie przydarzał się nam błąd logiczny ignotum per ignotum). Postulat o istnieniu świata matematyki (nie wiem czy masz tu na myśli idealizm platoński, który przypisuje istnienie rzeczywistości inteligiblnej, czy pomysły powiedzmy Davidsona z wielością światów) ma niewiele wspólnego z niepodważalnością matematyki. Za niepodważalnością rozumiesz zapewne projekt mathematica universalis (a raczej jego niepowodzenie) proponowany już przez Leibniza potem długo dyskutowany, aż do czasu twierdzeń Godla. Nie przytoczę tutaj dowodu na niemożliwość takiego projektu bo wymaga bardzo dużo miejsca i czasu; tak czy inaczej pomieszało ci się. Wnioskuje z twoich wypowiedzi że znasz się co nieco na językoznawstwie więc musisz przyznać że logika służy głównie do tego żeby stawiać jej zarzuty o nieintuicyjność względem języka naturalnego.
I oczywiście nie zaprezentujemy tutaj głębi naszych mózgów, bo niema miejsca czasu i paliwa, w paru kwestiach się z tobą zgadzam ale z innych niż ty powodów.
I mam pytanie Chomsky czy Tomasello?
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 18:29
dobra zmieniłem zdanie bo jak się przejrzy cała tę dyskusje to wygląda jak trolling w wydaniu “filozoficznym”.
gdybyśmy mieli więcej czasu i miejsce odpowiednie, to pewnie doszlibyśmy do porozumienia.
W dużej mierze uznaje wszystkie argumenty jakie tu padały za sensowne. Szanuje zdanie Dr Judyma i zmusiło mnie ono do przemyślenia paru spraw.
nikogo nie chciałem obrażać ani serwować jakiegokolwiek nihilizmu, również uważam że szkoda czasu na takie pomysły.
oczywiste jest że fabuła w grach jest często płaska jak łyżka w więzieniu, a pożytecznym jest żądanie “czegoś więcej”.
myślę że krytykę płytkiego sposobu myślenia można odnieść do krytyki dżurnalistów branżowych; zawsze podobało mi się zdanie Dra Judyma na ten temat. Nawiasem mówiąc chciałem prosić o częstsze poruszanie tego tematu, bo to co wyrabiają niektórzy “profesjonaliści” to zamach na dobry smak.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 18:58
Hmm.. nie posiadam wystarczającej wiedzy, by z wami polemizować (jeden nędzny semestr historii filozofii), ale wiem jedno: jeśli fabuły GoW i Darksiders wyglądałyby tak, jak ta dyskusja, to ja rezygnuję i wracam chociażby do Mass Effect.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 19:15
shakadu: czasami potrzebna jest taka dyskusja w komentarzach, bo nie ma dla nas lepszej satysfakcji niz zobaczyc, ze nasze rozmowy w audycji, potrafia zmotywowac sluchaczy do zabrania glosu i jest to glos na poziomie.
Jak powiedzialem na podcascie, ogarniety megalomania, powtorze i teraz “slucha nas elita”
—
Wracajac do Darksiders. Jestem, jak przypuszczam, niedaleko konca gry i widze, ze ta gra nawet czerpie z Portal Koncowe etapy do zdecydowanie wiecej bladzenia i manipulowania otoczeniem, ale musze przyznac, ze rozwiazywanie zagadek jest bardzo satyfakcjonujace. Oby tylko konkluzja przygod Wojny nie zawiodla.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 19:46
mówiąc zupełnie szczerze w Darksiders podobał mi się trochę metroidowy pomysł na rozplanowanie całej gry, poza tym fakt że do samego końca rozgrywka ulega zmianom - uniknięto tutaj syndromu największej spluwy w połowie gry. jeśli chodzi o fabule to jakoś nie czułem motywacji Wojny do likwidowania kolejnych szefów, szczególnie że 66% z tych, którzy umieli mówić chcieli z Wojną negocjować. chciałoby się powiedzieć: panie kochany może nie zabijemy tego typa skoro może nam coś wytłumaczyć?
THQ zapowiedziało drugą część Darksidersów i zważywszy na to że w tekście źródłowym (apokalipsie), pośród jeźdźców z imienia wymieniony jest tylko śmierć, to bardzo zastanawia mnie jak zostaną obsadzeni pozostali jeźdźcy (zgodnie z często przyjmowaną interpretacją jednym z jeźdźców jest Jezus)
jeśli chodzi o GoWy to ostatnia cześć nie spełniła moich oczekiwań - pod względem trudności, zagadek, elementów platformowych i zamknięcia trylogii ogólnie.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 19:57
Ściana całkiem dobrego tekstu, shakadu Moje zachwyty nad “głębią” wynikają z praxis - możesz mi nie wierzyć, ale na studiach miałem takie zajęcia w ramach ćwiczeń, które ukazują “philosphy in motion”, że tak powiem, stąd mój zachwyt nie wynika z tego, że mi ktoś powiedział, że ma mnie to zachwycać, tylko dlatego że ktoś pozwolił mi parę rzeczy zrozumieć, przerobić na własnej skórze. Wśród nich np. to, że Grecy dotarli do granic języka i takiego stanu świadomości, kiedy nie da się już nic powiedzieć, gdy język jest “stawaniem się”, choć i to jest nieadekwatne słowo. Właśnie próby takiego wychodzenia z siebie, gdy próbujesz zrozumieć człowieka myślącego językiem niereferencjalnym. W każdym razie wielogodzinne ślęczenie m.in. nad Heraklitem zrobiło swoje Drugą równie pojechaną sprawą były zajęcia z Ficina, Bruno, Pico della Mirandoli (magia naturalna).
Co do matematyki i odrębności ontologicznej to oczywiście Liebnitz, natomiast nigdzie nie powiedziałem że to jakaś prawda uznana (patrz Goedel właśnie).
Wydaje mi się, że niezależnie od tego jak potraktujemy logikę (nawet najprościej, czyli próbę zagwarantowania poprawnego schematu rozumowania, biorąc np. prosty, klasyczny rachunek zdań), IMO ciężko ci będzie udowodnić, że np. dosłowne odczytanie tekstu jest w jakiś sposób lepsze niż takie, które zaprzęga do tego aparat naukowy, wiedzę o kulturze itd. Zbliżamy się trochę do owego nihilizmu. Zaraz mi się przypomina Hume - pewnie mam luki w pamięci, ale nie wydaje mi się, żeby ktoś w końcu udowodnił konieczność zasady przyczynowości Btw. zapewne spróbujesz mi wytknąć ciągoty w stronę pozytywizmu logicznego Zapewne coś w tym jest, ale obaj wiemy, że nie ma to większego sensu (co się dziwić, swego czasu siedziałem trochę nad Carnapem i Fregem, z drugiej zaś strony lubiłem Quine’a).
Stąd zostaje chyba tylko podparcie się konwencją, historią i autorytetami. Do pewnego stopnia użyteczną, bo istnieją takie dziedziny jak poetyka, której badania mają wymiar praktyczny, nie tylko teoretyzujący (nie rozwijam tematu bo zatrzymałem się na Arystotelesie, a z drugiej strony na Mayenowej ;)). Ale to już jakby druga strona medalu, rozmawialiśmy o hermeneutyce (sort of), a nie o “poradnikach” jak pisać dobrą lirykę, epikę czy dramaty
I ostatnia kwestia, jeśli już to Tomasello. Chomsky’ego bardzo lubiłem swego czasu, ale nie pasi mi idea jakiejś uniwersalnej gramatyki, choć niewątpliwie koncepcja przyjemna. Pan chciał żeby było elegancko, a i trochę “ładnych” przykładów da się pod to pewnie podciągnąć.
Btw. dzięki za ciekawy temat, aż mi się zatęskniło za czasami, gdy byłem na bieżąco z filozofią języka Żałuję, że większość kwestii to już tylko dzwonienie w nie pamiętam którym kościele.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 20:32
A wracając do DS, gra mi się przyjemnie, aczkolwiek po raz drugi była akcja z “shadow lurkers”, czyli łażenie po mapie i szukanie przejść do poziomów z wyzwaniami. Z jednej strony mogli sobie trochę darować, bo to się robi nudne, a z drugiej bez tego nie dowiedziałbym się, że jest coś takiego jak blok z kontrą Ot taki specyficzny samouczek.
Btw. jak zacząłem korzystać z bloku to trochę czar prysł. Postacie zamachną się, potem 3 sekundy stoją i myślą, znowu zamach, itd. Jak się robi sieczkę wśród kilku wrogów na raz to tego tak nie widać, ale przy mniejszej liczbie przeciwników i korzystaniu z bloku wychodzi mała farsa.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 20:36
Rozumiem problem ze zrozumieniem greków, naprawdę. W ramach mojego wykształcenia też przerabiałem tę kwestie z tym że w troszkę innym ujęciu np. problemem zmiany (jak coś może być jakieś i inne jednocześnie?)był dla greków, o ile mi wiadomo, dość skomplikowany i o ile sobie przypominam właśnie ze względu na język.
Nie uważam że podstawowe, literalne, odczytanie tekstu jest prawidłowe czy leprze uważam tylko iż w dużej mierze (co każdym swoim słowem udowadniasz) “lepszość” leży w czytaczu a nie tekście (w tobie lepszość Dr Judymie). skąd ta skromność? Kiedy się troszkę pobada metodologiczne podstawy nauk, a w szczególności humanistyki to nie sposób być skromnym.
zgadzam się co do logiki, udowodnia ona swoje własne twierdzenia; a przy okazji nadaje się jako narzędzie do paru innych rzeczy.
ja właśnie jestem za tym żeby brać pod uwagę jak najszerszy kontekst (oczywiście relewantny) tego co się omawia.
możliwe że nie zgadzamy się co do metody - nie uważam że zostają tylko autorytety i historia, uważam za to że należy maksymalnie ujawniać swoje założenia metodologiczne, kiedy się wykonuje jakaś pracę naukową powiedzmy czy interpretacyjną; a takie zdanie sprawy z własnego warsztatu w dziedzinach płynnych jak humanistyka uważam ze leprze niż powoływanie się na autorytety. Zwróć uwagę że często źle jest widziane, wśród filozofów, proste wykładanie sprawy, skoro masz ciągoty do pozytywizmu logicznego to na pewno rozumiesz o co mi chodzi.
(dla mnie Carnap, Frege i Quine to ta sama strona, chodzi mi o to, że to ta jasna strona mocy, ciemna natomiast to: Deleuze, Guattari, Kirsteva Baudrillard Lyotard, a no i Hegel, zresztą wielu innych)
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 20:43
(Darksiders) Ja z bloku praktycznie w ogole nie korzystam, wlasnie ze wzgledu na to, ze tego samego przycisku uzywa sie do robienia uskokow i czesto zamiast zblokowac cios uciekalem. Na szczescie to ostatnie jest najlepsza taktyka na unikanie ostrza przeciwnika wiec glowy mi to nie zaprzatalo.
Walka nabiera rumiencow, jak zainwestujemy troche punktow w nowe umiejetnosci, a gdy juz dorwiemy jeden z gadzetow (lancuch z hakiem), to jestesmy jak Ryu Hayabusa.
Generalnie zaden z przeciwnikow nie jest trudny, tylko trzeba znalezc sposob i starac sie go bezblednie egzekowac, a i to z iloscia zycia jaka pozniej mamy mozemy sobie naprawde folgowac.
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 21:20
shakadu - różnica między nami polega chyba na tym, że mi ciężko jest odciąć się ze swoim warsztatem w oderwaniu od prób upychania go w szufladki, za pomocą przyswojonego tu i ówdzie aparatu pojęciowego. Chyba jest w tym trochę zabawiania się swoją własną wiedzą, zupełnie jak dorzucanie przez niektórych dziennikarzy “growych” skojarzeń z “kultury wysokiej” do zwykłych gier, na zasadzie im więcej odniesień znajdę, tym lepiej, niezależnie czy takie zestawienia mają choćby minimum racji bytu (Technopolis, Olaf Szewczyk itd.).
Z kolei świadomość, że za zwykłym zdaniem twierdzącym typu “śnieg jest biały” (wiadomo, najbardziej wyświechtany przykład we wszystkich publikacjach z filozofii analitycznej i nie tylko ;)) kryje się w cholerę ukrytych założeń - zaraz przychodzi na myśl Quine i jego krytyka korespondencyjnej teorii prawdy, semiotyka… i już proste wyłożenie sprawy bierze w łeb Natomiast oczywiście zgadzam się co do założeń metodologicznych. Podobnie co do sympatii i antypatii (choć Carnapa z Quinem raczej trudno pogodzić), z Heglem na czele, bo nim można tłumaczyć wszystko, a wszystkim Hegla
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 22:27
Widziałem reklamę Fantasmagierii na … stronie co zaczyna się na p kończy na a, to jakaś zorganizowana akcja ? :>
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 22:43
Dyskusja weszła na taki poziom, że nikt poza shakadu i judymem się już nie odzywa. Hi hi hi
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 22:58
Można zestawić instrukcje do pralki z Ucztą Platona jednak nic z tego nie wyniknie; można tez SPRYTNIE zestawić instrukcję do pralki z Ucztą Platona, a wyniki będą powalające. To odnośnie tych dziennikarzy…n growych.
mówię serio, nie wiem jaka jest polityka fantasmagierii w tych sprawach (wymieniania dziennikarzy z nazwiska), ale niektóre postacie z naszej scenki są wręcz przerażające. Mam na myśli szczególnie jednego Pana, jeśli nadmienię, że niezrozumiałym i niczym nie uzasadnionym słowotwórstwem przewyższył całą szkołę fenomenologiczną to chyba wszyscy chwycą o kogo chodzi.
odnośnie Darksiders, co sądzicie o poziomie trudności w tej grze? Ja spotkałem się z opinią że normal jest zbyt łatwy za to hard bardzo nierówny. Sam grając na normalu nie zwróciłem zbytniej uwagi na poziom trudności (zazwyczaj biorę to za oznakę dobrego wyważenia poziomu trudności)
kwiecień 28th, 2010 o godzinie 23:06
(DS) Gdyby dopracowano reaktywnosc postaci (np. w przypadku uskokow czy mozliwosci natychmiastowego przerywania kombosow) i zrownano ja do poziomu z God of War czy Ninja Gaiden to nawet hard nie bylby trudny jesli chodzi o walke, a tak, czasami k… strzela, jak chce sie cos zrobic, a postac sie “gubi” lub zacina. Generalnie jednak walka nie stanowi problemu, a bossowie to zwykle kaszka z mleczkiem jak juz sie rozkmini schemat.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 6:48
Mnie w DS przeszkadza trochę kamera i pole widzenia, mam wrażenie że mogłoby być większe a kamera trochę dalej od postaci - łatwo pogubić kierunki przy większym zamieszaniu, a zanim się odwrócisz we właściwym to możesz dostać w czerep
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 13:29
Wlasnie skonczylem DS i powiem tylko, ze gra jest swietna i naprawde warta kupna, szczegolnie, ze teraz mozna ja miec za 1/3 ceny.
Reflektuje sie i jednoznacznie stwierdzam, ze intryga w grze jest swietna i na pewno zainteresuje sie kupnem DS2 w dniu premiery.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 14:17
czyli jak? Miesza ten aniol na A no nie?
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 14:48
Czy jest jakaś różnica między platformami? Bo cena DS na PS3 jest w sklepie obok 40 zł niższa (140), ale wolę się upewnić, że nie zabraknie modelu zniszczeń. A zachęcony waszymi zachwytami nie chce mi się czekać na przesyłkę z UK czy wersję PC.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 15:19
Z tego co mi wiadamo, to roznice sa na poziomie jakis kompletnych pi…dolek graficznych, ktore zeby dojrzec musisz zapoatrzyc sie w szklo powiekszajace i kupe czasu na liczenie pikseli.
Jesli nie przeszkadza ci zalosny pad do PS3 spokojnie mozesz brac ta wersje.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 15:27
Dzięki, biegnę do sklepu. A pad od PS3 przeszkadza głównie w shooterach i grach wyścigowych(brak spustów). W GoW3 dało się grać więc i z DS wytrzymam.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 15:39
No to bez problemu
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 16:12
No i Bungie podpisało umowę z Activision.. pięknie, ciekawe czy wytrzymają te 10 lat
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 17:35
No to będzie Halo co rok z tego co drugie w realiach drugiej wojny światowej, potem pozew, studio zmieni nazwę z Bungie na Reload, a EA zacznie robić gry o żelkach. Chyba że wcześniej Bobbiego Kotica dorwą komandosi z najnowszego klipu M.I.A - Born Free (ciekawy).
http://vimeo.com/11219730
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 17:48
Bungie jest duzo bardziej niezalezne niz Infinity Ward. Activision kupil IW i stad teraz to cale zamieszanie. W przypadku Bungie bedzie wieksza niezaleznosc, bo widac firma lepiej sie nosi i udalo jej sie uniezaleznic od Microsoftu.
Poza tym Halo, o ile sie nie myle, jest marka MS, wiec najprawdopodobnie po Reach produkcja nowych gier z serii zajmie sie zupelnie inne studio.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 18:06
Bungie i Activision-Blizzard podpisali umowe na kilka lat na wydanie kilku gier. That’s all.
Dahman ==> im sie nie “udalo” uniezaleznic. Tylko Microsoft im niezaleznosc dal, to sa troche rozne sprawy.
All ===> na appstore, calkiem fajna mala gierka zostala przeceniona z bodajze 1.79E na 0. Little Metal Ball. Generalnie nie warta wiecej niz 79 centwo. Ale za darmo jest wiecej niz przyjemna
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 18:09
No nikt nie kwestionuje, ze to laska pana byla, ale gdyby Bungie tak nie zalezalo i nie mieli jakis asow w rekawie, MS nigdy nie pozbylby sie kury znoszacej zlote jajka.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 18:20
Zabawne. Ale oni sie nie pozbyli. MS jest wciaz wiekszosciowym udzialowcem Bungie…
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 18:24
Ja tu raczej widze zblizenie i wspolprace strategiczna z Activision Blizzard…
My wam damy Bungie a wy nam ?????
Ciekawe co A-B obiecalo MS :]
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 18:34
To moze byc ten as Bungie, czyli niezaleznosc od produktu, ale nie od jego wlasciciela.
Co do tego co Activision moze dac MS… serie Call off Duty na wylacznosc dla 360?
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 19:08
Albo wiele of warceaft na x360 ;P
to spekulacje. Microsoft generalnie pokazuje ze ich strategia to niekoniecznie posiadanie dużej ilości wewnętrznych studiów developerskich a raczej współpraca z dużymi wydawcami. Z punktu widzenia biznesu to bardzo mądre jest bo spora cześć ryzyka jest przerzucana na kogoś innego.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 20:10
dobrze prawisz Benek, zwłaszcza biorąc pod uwagę doświadczenie i nacisk msu na usługi sieciowe.
bungee za wowa/d3/sc2 brzmi bardzo sensownie, zapach dużych pieniędzy już unosi się w powietrzu.
teraz ea z ab powinno przybyć piątkę i wypuścić wlasna konsole
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 20:25
tego nei widze….
Ale konsola zrobiona przez
MS+AB lub MS+EA (ten lysy kolo od X360 w koncu przeszedl do EA Sports)….
To mi sie wydaje calkiem mozliwe…
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 20:35
Specjalnie dla 3misia, żebyś mógł się pośmiać
http://www.makbet.pl/artykul/2700/sf-sajans-fajans
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 20:43
Raczej mnie zazenowanie powalilo.
Ciezko nawet polemizowac bo nie bardzo jest z czym.
Ot jakis duren chcial…hmm no wlasnie co chcial? Bo nie bardzo wiem. W dodatku nie zna wogole tematu, o ktorym pisze. Przypomina pewnych “redaktorow” od gier. To nie jest czasem serwis agory, ten Makbet??
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 21:06
Nie jest, bo serwisy Agory zdaje sie maja wspolna listwe z linkiem do gazeta.pl.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 21:11
@Ellhar => Po obejrzeniu Solidarni 2010 żadna opinia mnie już nie dziwi. No i zobaczyłem też, że ten pan popełnił recenzję Diuny (moim zdaniem, najlepszej serii sf):
http://www.makbet.pl/artykul/935/dlaczego-nie-lubie-franka-herberta
Czasem zdaje mi się, że na tysiące przykładów debilizmu i prymitywizmu w internecie przypada tylko parę tylko tak fajnych rzeczy jak wasz podcast. A smutne jest, że internet jest ponoć najbardziej demokratycznym medium.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 22:13
Ta notka o SF jest… hm, ciężko się do niej odnieść. Jedyne co mogę zrobić, to opowiedzieć coś ze swojej perspektywy, tj. “dlaczego opuściłem nurt fantasy/SF”.
W sumie wydaje mi się, że była to dość naturalna droga, w tym sensie że z roku na rok realia fantasy/SF stawały się dla mnie coraz bardziej wąskie - okres fascynacji eksperymentami myślowymi, socjologicznymi, ekologicznymi itd. w zmyślonych światach i hierarchiach po jakimś czasie mija.
Natomiast używanie stylistyki fantasy/SF jako siedliska dla metafor, odnoszących się do aktualnie palących problemów, zaczęło pachnieć zbytnim przekombinowaniem - ot zacząłem znajdywać dzieła z nurtu literatury pięknej, prozy mniej lub bardziej współczesnej, które robiły to z większą dojrzałością i wdziękiem.
Inną rzeczą odstraszającą mnie od tego gatunku były opowiadania młodych pisarzy I standardowe przekonanie, że można pisać dobre opowiadania fantasy/SF, nie nauczywszy się pisać dobrych opowiadań niezależnie od tematyki i “settingu” Co ciekawe, niektórzy całe lata trwają w takim przekonaniu i nikt ich nie wyprowadza z błędu… No ale czego ja oczekuję, w dobie internetu tak jest we wszystkich dziedzinach, a już w pisaniu o grach ewidentnie.
Stąd wybaczcie, wolę pisarzy “głównonurtowych”, którym czasem zdarzyło się skrobnąć opowiadanie SF (np. Vonneguta), niż tych, którzy całe życie czytali tylko SF, zawsze chcieli pisać w tym nurcie i w końcu się doczekali.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 22:36
Nawet się zastanawiałem, czy nie wkleić tu tego linka, ale widzę, że Ellhar pomyślał o tym samym.
Generalnie też uważam, że szkoda czasu na polemikę z autorem, bo tekst jest na poziomie właściwym dla całego serwisu. Makbet to taki hyde park dla różnego rodzaju frustratów, żeby gdzieś mogli publikować swoje wypociny. Może i jest tam coś wartościowego, ale ja zawsze trafiałem na teksty gości, którzy musieli zwyczajnie wylać z siebie trochę jadu.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 22:42
Dr Judym: Konwencja nie ma znaczenia. Albo sie umie pisac albo nie. Nie mozemy odrazu szufladkowac pisarzy tylko dlatego, ze z zamilowania pisza w jedynm gatunku albo drugim.
To ze ktos wybiera sci-fi nad melodramaty, czy space opere nad przygody wlacznego hrabiego to tylko i wylacznie rzecz gustu.
Moze trafiles na nienajlepsze tytuly, ale to tak jak przez pryzmat jednej ksiazki oceniac biblioteke.
Zapewniam cie, ze inni mlodzi pisarze, ktorzy wylewaja z egzaltacja swoje egzystencjalne troski, piszac pod przykrywka literatury pieknej, wcale nie sa lepsi od tych co uciekaja w “kosmiczne” metafory.
Zreszta za najlepszy komentarz powinien posluzyc 14×02 odcinek South Park - The Tale of Scrotie McBoogerballs.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 23:03
Traktujesz wszystko w zbyt uproszczony sposób - są różne stopnie mistrzostwa pisarskiego, jak i różne stopnie indolencji, które można rozpatrywać na różnych poziomach, od np. naiwności światopoglądowej, wynikającej z młodego wieku po rozmaite braki warsztatowe.
Tak samo kwestia wyboru gatunku to nie jest tylko odwoływanie się do gustu (celem najpewniej uniknięcia próby merytorycznej dyskusji np. porównującej różne gatunki, co wbrew bredniom pt. “o gustach się nie dyskutuje”, jest wykonalne na gruncie poetyki, choć oczywiście zawsze można taką dyskusję sprowadzić na manowce ).
Ocenianie biblioteki przez książkę naprawdę mogłeś sobie darować Znasz mnie nie od wczoraj i wiesz, że namiętnie siedziałem w gatunku od wczesnych lat podstawówkowych po późne liceum, więc nie gadaj bzdur za przeproszeniem
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 23:44
Filozofujesz znowu
Znamy sie nie od dzis, wiec wiem, ze nie musze ci nic tlumaczyc. Komentarz dalem pro forma.
kwiecień 29th, 2010 o godzinie 23:47
Gdy rozmawia się o literaturze fantasy czy sf jako całości nie da się uniknąć szufladkowania tychże. Ale podobnie ma się dyskusja o dowolnym gatunku literackim. Nie powinno się dyskutować na temat romantyzmu ciągle przywołując, jakże licznych i poczytnych, epigonów Mickiewicza czy Słowackiego. Jako fan fantasy na palcach jednej ręki mogę policzyć pisarzy rzeczywiście wybitnych (lepiej jest trochę z sf, gdzie do liczenia paluchy też by się przydały). Rozmawiajmy o wybitnych, a nie o naśladowcach.
Naiwne jest twierdzenie (oczywiście nikogo o naiwność nie oskarżam), że metafora w sf jest odpowiedzią na jakiś palący problem. Raczej jest tak, że ten problem poprzez kontekst w jakim stawia autora powoduje to, że dana myśl, dany pomysł powstaje. Ale nie można tego pomysłu traktować jako komentarz jedynie do wydarzenia przeszłego. Taka myśl nabiera znaczenia uniwersalnego. Nie można traktować powieści sf jedynie jako powieści z maską.
Rozumiem twoje znudzenie (ostatnio sam ograniczam się do czytania rzeczy już przeczytanych z gatunku sf), ale to, że coś nas już znudziło nie oznacza, że wartość, jaką miała dla nas przedtem, jest przesadzona.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 6:45
Dr Judym ===> Oj chlopie chlopie. Z jednej strony piszesz tyrady w obronie Bibli i Mitologi a z drugiej strony robisz dokladnie to, z ktorymi “walczyles” mowiac o SF/Fantasy jako calosci.
Sa slabe, bardzo slabe, gow.niane i nie warte wspomnienia powiesci czy opowiadania SF ale sa tez doskonale, dobre i ponadczasowe.
Tak samo jak w “dojrzalej” glowno nurtowej literaturze.
To, ze ty do nich nie dotarles, lub okazaly sie za ciezkie w Twoich mlodzienczych latach nie oznacza, ze ich nie ma.
Generalnie nie lubie takich rozmow, ot spieranie sie co bylo pierwsze, jajko czy kura albo o wyzszosci Bozego Narodzenia nad Wielkanoca i na odwrot. Jalowe i bez sensu.
Powiem tak, sa pisarze, ktorych wplyw na dzisiejszy swiat byl mozna rzec ogromny. Nie dostaje sie, najwyzszego odznaczenia od NASA za swoj wklad w ladowanie na ksiezycu za napisanie opowiadania o tym jak dzielny bohater ratuje cycata panne z rak zlego czarownika. Ale mozna dostac, za powiesc dla mlodziezy, ociekajaca fizyka i matematyka, ktora jest w stanie skierowac mlodych ludzi na tory nauki, przekonac, ze fizyka i matematyka nie gryza i zainspirowac ich do podjecia kariery naukowej, ktora doprowadzila do ladowania na ksiezycu. Tak sie zlozylo, ze zrobil to pisarz SF a nie “wybitnie dojrzaly pisarz glownego nurtu”. Z cala swiadomoscia i przekonaniem jestem wstanie wskazac setki jak nie tysiace rownie gow,nianych co gow.niane SF/Fantasty powiesci czy opowiadan glowno nurtowych, ba jestem przekonan wrecz, ze ich liczba bezwzgledna przewyzsza o kilkaset razy liczbe townie slabych opowiadan/powiesci SF/Fantasy - czy to czegos dowodzi?
Czy to dowodzi upadku glownego nurtu? Lub ogolnej jego slabosci? A moze tego ze jest mniej ambitny niz brazylijskie telenowele?
Naprawde, badzmy powazni.
Masz prawo, pelne, 100% nie lubiec gatunku, nie przepadac za nim itp. Ale jednoczesnie, obaj o tym wiemy ze go nie znasz. I niech tak zostanie.
I tak to zostawmy.
Ja jeszcze tylko dodam, ze dla mnie, Mitologia, Biblia, Gilgamesz, Ramayana i Mahabharata czy Edda Poetycka to wczesna bardzo fantastyka, co do ktorej masz gleboki szacunek i potrafiles w jej obronie pisac prawdziwe sciany tekstu.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 9:19
Dr Judym ma chyba jakiś tydzień walki z kulturą masową.
Udowadnianie, że dobrze napisane SF jest gorsze od dobrze napisanej powieści historycznej na przykład jest trochę jak udowadnianie, że piłka nożna to ciekawszy sport niż koszykówka. Co kto lubi Piotrze.
@Tzymische - Rzucisz jakimiś tytułami, ewentualnie autorami? Tak z ciekawości, bo średnio się orientuję w temacie (Herbert, Asimov i Gibson głównie), a chciałbym coś nowego przeczytać.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 9:43
@Tzymische - Rzuć tytułami/autorami, najlepiej na fantastycznej
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 10:06
Dziwię się że nikt z tutaj obecnych nie mówi o ostatniej odsłonie serii Splinter Cell. W tej chwili jestem w połowie i muszę powiedzieć, że cała zmiana konwencji nie wyszła Samowi na dobre. Pomijam to, że z cichego agenta Sam stał się brutalnym osiłkiem, który każdemu przeciwnikowi strzela w gardło i bije kobiety. O wiele bardziej bolą mnie uproszczenia w rozgrywce i schematyczność.
W ciągu ostatnich 30 minut trzy razy musiałem bronić jakiegoś punktu przed falami wrogów: raz w laboratorium, potem w hangarze, a teraz w kawiarence w górach. Nudne. Batmanowi lepiej wychodziło bycie kombinacją gry akcji i skradanki. Swoją drogą, jeśli chodzi o mechanikę skradania (w świetle dziennym, z wykorzystaniem systemu osłon) to gra przypomina bardzo… Uncharted 2.
Najlepszą częścią serii SC pozostaje
zatem Double Agent na PS2. Ciekaw jestem waszych opinii.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 10:34
3miś - aha, czyli jeśli siedziałem z nosem w fantastyce tylko 10 lat, a nie do czasów dzisiejszych, nic o niej nie wiem Czyli w kwestiach, którymi zajmowałem się kiedyś na uni też nie powinienem się wypowiadać, bo to było ponad 5 lat temu Fantastyczne (!) rozumowanie.
Co do porównań, że niby nie wolno bo to gusta itd, albo że się nie da Ależ oczywiście, że się da i to na wielu płaszczyznach, tylko to jest jak kopanie leżącego (F/SF), z prostej przyczyny - cała reszta była wcześniej i miała znacznie więcej czasu na rozwój. Oczywiście, z tego tytułu w głównym nurcie pojawiło się też znacznie, znacznie więcej chłamu niż w F/SF
Natomiast jeśli nam się zachce zestawiać jakości dzieł w swojej problematyce różnorodnych, ponadczasowych albo stanowiących ważny głos w sprawie X pokolenia Y, pobudzających wyobraźnię czytelników i krytyków itd., to oczywiście, że F/SF przegrywa, między innymi z racji czasowo/ilościowych, o czym było powyżej. Na 1 dzieło F/SF, które przebiło się poza grajdołek środowisko i przyznano mu własne miejsce wśród literatury światowej, w głównym nurcie jesteś w stanie wymienić 10-15 takich pozycji. Co jest jakby rzeczą naturalną i nie wiem o co tu się pieklić.
Takim samym “leżącym” są z resztą gry, które nie dorobiły się jeszcze takiej różnorodności jak w innych mediach i krytykowanie ich nie jest specjalnie trudne.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 10:36
Merib - grałem tylko w demko SC:C i też mi się nie podobało, nie było bicia kobiet, ale wrażenie tej “osiłkowatości” też mi się udzieliło. Wszystko zbudowane na jednym “cool feature” pod tytułem marked executions.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 11:59
Dr Judym ===> a skad ja mam wiedziec co czytales?
Moze poznales wszystkich nasladowcow Roberta Howarda i przeczytales cokolwiek to wyplodzenia mieli Salvatore i jemu podobni w kwestii zapisu sesji RPG w swiecie AD&D?
Skad ja mam to wiedziec.
Wiem tylko ze twoja opinia jest dosc hmm smieszna. Zeby byc delikatnym. Przeciez dopiero sie rozplywales nad Biblia czy Mitologia - toz to czystej krwii fantastyka. Fanastyka byla i jest jednym z, o ile nie najstarszym, najstarszych gatunkow literackich.
Naprawde, parafrazujac twoje slowa wismi mi co w grajdolku srodowiska sie mowi i jak bardzo sie “srodowisko” grajdolka proboje odcinac. Fantastyka, i elementy fantastyczne towarzysza literatursze i sztuce od poczatku. i naprawde nie ma sie na nadymac i wmawiac, ze jest inaczej bo jakis “madry ktos” twierdzi inaczej. Od najwczesniejscy “rozmow” i opowiadan historii przy ognisku, ktore sie skaldaja na mitologie czy Biblie czy innego Gilgamesza az po dzisiejszy chlam pokroju nasladowcow Stephanie Mayer (czy jak jej tam) fantastyka towarzyszy ludziom i tyle. Wampiry, upiory, utopce, bogowie, anioly, diably, itp to czysta fantastyka.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 12:00
Dr Judym,
cała reszta nie była wcześniej, jak raczyles zauważyć, z prostego powodu - dopiero ostatnie 100-200 lat przyniosło jakikolwiek postep technologiczny, a co za tym idzie nowe zagadnienia, problemy i punkty widzenia.
to znaczy, ze jak Dick pisze o zagladzie atomowej i tym, co mu się wydaje, ze dzieje się po takowej, to cała swoją wiedzę ze świętych źródeł możesz najwyżej uzyc do sklasyfikowania stylu i umiejętności użycia literek (co zreszta on sam miał głęboko w dupie), bo nikt przed xx wiekiem nawet nie wyobrazal sobie sytuacji, w kt za przycisnieciem guziczka rozpadaja się planety.
podobnie z wydumanymi przez Ciebie umiejetnosciami matematycznymi antycznych chlopakow i filozofow, g…no prawda, bo od czasów Eulera rozwój tej dziedziny jest tak wielki, ze geometrie wykreslna wykłada się w podstawówce, a nie najtezszym umyslom jako prawdy oswiecone.
prawda jest taka, ze przerazajaca większość wiedzy z czasów. <xxi w jest tak bardzo nieaktualna, ze aż zupełnie nieprzydatna, a wręcz szkodliwa.
czego byś nie wyniósł z uni, odnośnie antyku itp, była książka ballarda przebija swoją praktycznoscia w odniesienie do codzienności.
i własnie praktycznosc jest tutaj slowem kluczowym, bo chyba zapominasz, ze każda wiedza jest tylko tyle warta ile możliwość jej zastosowania i efekty z jej użycia.
czekam wiec na chociaż jeden kreatywny i pozytywny komentarz odnośnie czegokolwiek, bo zamiast ludzi zachęcać do zdobywania wiedzy, wyraźnie odpychasz.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 12:12
No widzisz, nie wiesz co czytałem, ale już poczyniłeś ukryte założenie, że na pewno szajs i się nie znam Od gówien typu “Smoki jesiennego zmierzchu” (zapisy sesji RPG właśnie) po Lema, Tolkiena, Herberta, Dicka, Zelaznego czy Asimova plus tona przeciętniaków in-between.
Btw. zdaje się, że mylisz pojęcia - Biblia i mitologia to nie fantastyka, tylko początek nauki. Powstały, bo jej nie było, na skutek wielu różnych potrzeb rozwijającej się ludzkości (m.in. w ramach potrzeb “terapeutycznych”), to był początek prób definiowania otaczającego świata, rozumienia zjawisk, z tego wyłoniła się nauka. SF powstało na zasadzie zabawy dorobkiem naukowym i kreowaniem “przewidywanych” na różne sposoby rzeczywistości - dwie zupełnie różne, można by rzec przeciwne role.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 12:23
Coz, to jest twoja opinia masz do niej prawo. Mozesz fantastyke nazywac poczatkiem nauki, a nawet powolywac sie na kilka autorytetow jak chcesz. Nie zmienia to faktu, ze jest to fantastyka. Zwykle bajdurzenie przy ognisku, ktore ktos najpierw zapamietal a pozniej przeniosl na papier.
Roznica miedzy opowiadaniem o kolesie, ktoremu mozna zrobic krzywde tylko w piete, ktory walczy z innymi kolesiami oblegajac miasto w co sie non stop wtracaja bogowie a opowiesciami o jakimis kosmicznym pilocie na P. Jest tylko forma w jakiej to zostalo stworzone i kiedy powstalo.
A to, ze ekipa z jakiegos grajdalko, postanowila to nazwac inaczej - coz… ich sprawa.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 13:02
Niestety, kijem Wisły nie zawrócisz. Mitologia to nie fantastyka, tylko próba oswojenia świata i wytłumaczenia jego zjawisk, na całe mnóstwo dziwnych, śmiesznych i odjechanych sposobów, bo niczego innego wcześniej nie znano. Jeśli nie ma dla ciebie znaczenie chronologia, okoliczności powstania, wpływy wcześniejsze, odbiór i krytyka to faktycznie nie ma za bardzo o czym rozmawiać Chyba że na zasadzie fajne/niefajne, bo tak.
Aha, znaczy się historia literatury i wypracowane przez całą cywilizację dyscypliny krytyczne to grajdołek? W sumie, można iść w zaparte, pod prąd, z sensem czy bez, byle iść
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 13:10
Dr Judym - dekonstrukcjonizm się kłania.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 13:14
Czyli, ni mniej ni więcej oznacza to, że Pyton, Fafnir, Wyrm, Muszussu itp. to smoki ‘nie-fantasy’, bo są ‘próbą oswojenia świata i wytłumaczenia jego zjawisk’. W przeciwieństwie do smoków fantasy od LeGuin, Tolkiena czy nawet wspomnianego Salvatore Zastanawiam się tylko, gdzie leży granica.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 13:20
Kelebrin - pytanie po co? Jak ktoś twierdzi, że liczy się tylko tekst, to po co angażować się w tę dyskusję?
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 13:29
E tam dekonstrukcjonizm.. Ja zdecydowanie wyznaję reader-response criticism
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 15:13
Niema czegoś takiego jak nauka przed wiekiem XVII. Wynika to w dużej mierze ze struktur kultury zachodnioeuropejskiej. W ramach rozwoju struktur kultury zachodnioeuropejskiej nauka mogła pojawić się dopiero gdzieś z rewolucją przemysłową. Za to mówi się często o proto-nauce odnosząc się do wcześniejszych okresów. Można mity, wierzenia magiczne, religie i tego typu instytucje, traktować jako środki oswajania świata, itd. ale w żadnym wypadku nie jest to nauka.
O dekonstrukcji niema co wspominać bo jest ona słabym narzędziem z dwóch powodów: 1) jeśli ma być zrobiona naprawdę dobrze to wymaga niesamowitych kosztów w postaci założeń i nie do końca zrozumiałego “wnikania w tekst”. 2) jeśli ma być zrobiona “lekko” to jest dyletanctwem najczęściej i tylko dokłada warstwę zamglenia do tekstu - nic nie rozjaśnia.
co do wiązania teorii i praktyki czy nauki w wymiarze teoretycznym i praktycznym to byłbym ostrożny, to nie jest wcale oczywiste jak to ze sobą gra.
Do dyskusji o SF wiele nie dodam bo się nie znam. Podobało mi się Fiasko Lema, bardzo fajny motyw z czytaniem książek od środka tam się pojawił.
Zresztą mój pogląd na sztukę jest taki, że jak się wysilić to i w g..wno w paczce da się wmówić piękno, a znawcy przytakną. Więc tylko zdrowy rozsądek ratuje przed śmiesznością.
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 16:04
Oj Benek, flatspace totanie mnie rozczarował. Wisisz mi 3$
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 19:16
Jestem po 10 godzinach grania w DS i właśnie dostałem konika, jeee Zabawa na pustyni wyszła przednio, co prawda w programie ujeżdżania czerwia nie było, ale blisko
A, jeśli chodzi o statsy to najbardziej rozbawiła mnie ilość przelanej krwi demonów - w galonach
kwiecień 30th, 2010 o godzinie 20:47
Przekonaliście mnie do DS - zaraz po maturze zamawiam razem z Bayonetta, na ktora mialem ochote juz od dluzszego czasu.
maj 2nd, 2010 o godzinie 10:10
w wolnej chwili nadrobilem zaległości zwiazstunowe i jak wcześniej obrazalem się na ubi za odejscie od modelu rozgrywki ostatniego popa, tak teraz widzę, ze robiony pod film książę będzie w zasadzie taki sam, chociaż lekko odzswiezony.
f12010 tez zapowiada się dobrze, co jest o tyle zaskakujace, ze ostatnie gry codemasters nie potrafiły wyjść ponad kiepski model zrecznosciowy.
jednocześnie zacieram tez ręce na myśl o alpha protocol. powoli zaczynaja pojawiać się głosy wychwalajace wszystko oprócz grafiki i mechaniki strzelania. to dobrze świadczy o grze, zwykle te proporcje są odwrocone i dostajemy nudne pustaki.
a teraz na iron mana 2 biegiem marsz
maj 2nd, 2010 o godzinie 12:47
Ja byłem przedwczoraj na IM2 i muszę powiedzieć, że jedynka jednak bardziej mi się podobała. Chociaż film jest wciąż dobry, to zdecydowanie lepiej bawiłem się na Kick-ass.
maj 3rd, 2010 o godzinie 20:43
hehe, http://www.extremesheepdog.com/